Pojedynek z zespołem Adama Nawałki niczego w sytuacji Korony nie zmienił. Gospodarze co prawda nie przegrali, ale remis jest dla nich tylko połowicznym sukcesem. - Robiliśmy wszystko aby ten mecz wygrać. Nie zaczęło się kolorowo, straciliśmy bramkę, ale fajnie, że potrafiliśmy to odrobić - mówił Jacek Kiełb.
Kiedy w 84. minucie, po podaniu właśnie "Ryby" na listę strzelców wpisał się Siergiej Pilipczuk wydawało się, że złocisto-krwiści są bliscy sprawienia niespodzianki. Tak się jednak nie stało. - Chyba za bardzo uwierzyliśmy, że jest już koniec meczu, że jest 94 minuta i zaraz sędzia będzie gwizdał, a tu Górnik strzela bramkę. Trzeba szukać pozytywów w tym meczu. Walczyliśmy na boisku, staraliśmy się nie oddać ani kawałka pola Na pewno popełniliśmy błędy, ale trzeba też uszanować ten punkt, bo zawsze to nie jest porażka - stwierdził pomocnik.
Po serii bardzo słabych spotkań, koroniarze zdołali osiągnąć korzystny rezultat. Czy czwartkowy mecz będzie początkiem lepszego okresu dla zespołu trenera Pachety? - Czujemy się lepsi. Wiemy, że Korona już w żadnym meczu nie będzie stawiana w roli faworyta. Nawet jeśli gramy u siebie to większość stawia na drużynę przeciwną, dlatego musimy to wykorzystywać, w jakiś sposób zaskakiwać przeciwnika i na pewno do Gdańska jedziemy po trzy punkty. Nie ma co grać na remis. Trzeba gonić inne zespoły - powiedział bojowo nastawiony Kiełb.
Rezultaty jakie padają w T-Mobile Ekstraklasie powodują, że Korona może dość szybko wydostać się ze strefy spadkowej. Warunkiem jest jednak bardziej poukładana gra, przekładająca się na punkty. - Trzeba zaryzykować, jak się nie ryzykuje to się nie wygrywa. Wiadomo, że nie możemy grać na jakieś ustawione wyniki, że dzisiaj nam starczy remis, a u siebie będziemy wygrywać, czegoś takiego nie może zakładać musimy tylko i wyłącznie grać o trzy punkty, a co los przyniesie zobaczymy - zakończył 25-latek.