Trudna sytuacja kadrowa Lecha skłoniła Mariusza Rumaka, by w starciu z Widzewem wystawić Barrego Douglasa. Powracający po kontuzji gracz w końcu zadebiutował w oficjalnym spotkaniu. - Rozmawiałem z trenerem wcześniej i pytał, czy będę gotowy. Pauzowałem prawie trzy miesiące, ale zacząłem trenować normalnie, więc wiedziałem, że będę gotowy - przyznał Szkot w rozmowie z portalem SprotoweFakty.pl.
Los nie rozpieszczał byłego gracza Dundee United, który musiał czekać aż do 10. kolejki by zaliczyć swój pierwszy występ w barwach Kolejorza. - To były trzy bardzo długie miesiące. Byłem bardzo sfrustrowany przez cały ten czas, ale musiałem myśleć pozytywnie i wyczekiwałem na ten debiut. Cieszę się, że w końcu to nastąpiło - powiedział.
Boczny obrońca poznańskiej drużyny próbował parę razy podłączyć się do akcji ofensywnych zespołu. - Myślę, że wypadłem dobrze. Potrzebuje więcej gier, żeby dojść do lepszej formy, bo byłem strasznie zmęczony w ostatnich 10-15 minutach. Najważniejsze, że zaprezentowaliśmy się dobrze jako drużyna - przyznał.
Sporą niespodzianką było uderzenia Szkota z rzutu wolnego w 3. minucie spotkania, kiedy ekipa gospodarzy wykonywała stały fragment gry po wyrzuceniu jednego z rywali. - Jest wielu zawodników, którzy mogą uderzyć z takiej pozycji. Wtedy poczułem się dobrze i powiedziałem chłopakom, że chciałbym wykonać ten rzut wolny. Następnym razem muszę po prostu trafić. Lubię uderzać ze stałych fragmentów i mam nadzieję, że będę miał jeszcze szanse - powiedział obrońca, który był blisko potwierdzenia zależności, że niemal każdy debiutant w niebiesko-białych barwach strzela gola na przywitanie się z kibicami.
Jak przyznał Douglas, atmosfera która panowała wokół meczu z Widzewem była bardzo pozytywna. - Fani byli świetni. Zawsze dopingują nas do samego końca i rozumiem ich frustrację w końcówce. Czasami wygrywa się po brzydkich meczach, ale z nich też trzeba wyciągać pozytywy - zakończył.