Kapitan Energetyka ROW Rybnik: Przyjmujemy punkt, ale czujemy niedosyt

Spotkanie GKS-u Bełchatów z Energetykiem ROW Rybnik było świetnym widowiskiem piłkarskim. Choć kapitan śląskiej ekipy, Kamil Kostecki nie wpisał się na listę strzelców, mecz może zaliczyć do udanych.

Beata Fojcik
Beata Fojcik

Kilka ciepłych słów na temat 30-letniego zawodnika i jego drużyny wypowiedział też Andrzej Iwan. - Nie słyszałem relacji z tego meczu natomiast ktoś mówił, że padły pochlebne słowa o naszej grze, drużynie, czy nawet o mnie. Jest to bardzo sympatyczne - cieszy się Kamil Kostecki. - Mecz w Bełchatowie był pozytywnym akcentem, graliśmy nieźle, ale jeśli za 3 dni zagramy słabiej, to już nikt nie będzie pamiętał o sobotnim meczu. Dlatego w każdym spotkaniu musimy potwierdzać, że pochlebne recenzje nie są wyssane z palca - przestrzega podopieczny Ryszarda Wieczorka.

Rybniczanom dopisało również szczęście, bo dwukrotnie po strzałach Szymona Sawali i Michała Maka futbolówka trafiła do ich siatki. - Z mojej perspektywy ciężko to ocenić, bo nie miałem na to dobrego widoku. Koledzy mówili, że w jednej sytuacji był spalony na sto procent, w drugiej piłka wyszła na aut natomiast co do trzeciej były wątpliwości, ale takie sytuacje się zdarzają - dodaje gracz klubu z Gliwickiej.

- Ostatnio przeciwko Sandecji to nam sędzia nie uznał dwóch bramek przez co mieliśmy kupę pretensji. Jak się okazało niesłusznie, bo były spalone. Natomiast arbiter nie uznał i trzeba brać to na klatę. Wiadomo, że to są emocje i piłkarzom GKS-u gdzieś nerwy puszczają, ale to nie nasz problem - wskazuje piłkarz Energetyka ROW Rybnik.

Pomimo wymiany ciosów w końcowej fazie meczu starcie zakończyło wynikiem 2:2 i oba zespoły podzieliły się punktami. - Może przed meczem każdy ten remis wziąłby w ciemno i bylibyśmy zadowoleni z tego, że zremisowaliśmy spotkanie na trudnym terenie z trudnym rywalem, który jest głównym kandydatem do awansu - tłumaczy Kostecki. - Z przebiegu meczu - kiedy wygrywaliśmy 2:0 i do tej bramki na 2:1 - wydawało się, że mamy to pod kontrolą i nie może stać się nam krzywda.

- Dostaliśmy głupią bramkę na 2:1, po przerwie mieliśmy okazję, żeby strzelić gola na 3:1, czego nie wykorzystaliśmy i zaraz padła bramka dla GKS-u. Grało się ciężej, bo bełchatowianie rozpędzili się w drugiej połowie i zaczęli bardziej zdecydowanie atakować. Przyjmujemy punkt zdobyty na wyjeździe, ale czujemy niedosyt - puentuje kapitan beniaminka.

Piłka nożna na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku! Tylko dla fanów futbolu! Kliknij i polub nas.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×