- Dziwna jest dla mnie decyzja arbitra, choć nigdy nie krytykuję pracy sędziów, bo oni też mają prawo się pomylić. Najdziwniejsze w tym jest to, że sędzia zmienił decyzję po interwencji zawodników Dolcanu - mówił tuż po gwizdku kończącym zawody Grzegorz Janik, prezes Energetyka ROW Rybnik. Kilka chwil po meczu sternik klubu wydał oświadczenie, w którym podziela oburzenie kibiców werdyktem z końcówki spotkania.
- To może arbiter w ogóle nie jest potrzebny na boisku, niech sędziują piłkarze. PZPN musi postawić na jakość szkolenia sędziów - komentował prezes Janik. Całą sytuację na antenie Orange Sport wyjaśnił jednak sam rozjemca meczu, Tomasz Garbowski.
- Zawodnik, który był na pozycji spalonej nie osiągnął korzyści, ponieważ otrzymał piłkę od przeciwnika, który w sposób rozmyślny zagrał piłkę. Tutaj nie było odbicia, obrońca chciał tę wrzutkę zablokować, był ruch i niefortunnie zagrał do zawodnika, który był na pozycji spalonej. W związku z tym wyczytaliśmy definicję, że w tym przypadku nie ma spalonego - tłumaczy Garbowski.
Pretensje dotyczyły również zmiany decyzji i czasu jej oczekiwania. - Obliczyłem, że od momentu odgwizdania sytuacji - bo chciałem dać sobie czas - upłynęło 25 sekund. Jedni mówią, że bardzo dużo na podjęcie decyzji, drudzy mówią - krótko - dodaje sędzia piłkarski.
- Gdybym miał podejmować tę decyzję jeszcze raz, to samo bym uczynił - rozwiewa wątpliwości arbiter z Kluczborka.