Dwa lub trzy dobre mecze i doskoczymy do czołówki - rozmowa z Mirosławem Jabłońskim, trenerem Termaliki Bruk-Bet

Misję wyciągnięcia Termaliki z marazmu powierzono Mirosławowi Jabłońskiemu. Nowy trener I-ligowca uważa, że odrobienie strat nie stanowi dużego problemu, ale na realną poprawę gry trzeba poczekać.

Szymon Mierzyński: Wraca pan na ławkę trenerską po dwuletniej przerwie. Długo się pan zastanawiał nad ofertą z Niecieczy?

Mirosław Jabłoński: Zrobiłem sobie przerwę, bo trzeba było odpocząć (śmiech). Nie wahałem się jednak, zwłaszcza że rozmowy na ten temat toczyły się już latem. Poza tym chciałem objąć zespół, który ma wysokie aspiracje, a Termalica takim jest.

Czy był pan kandydatem do pracy w Niecieczy już po odejściu Kazimierza Moskala?

- Nie wiem czy można to tak nazwać i na ile klub rozważał wtedy moją osobę. Były natomiast rozmowy.

Drużyna zajmuje obecnie 9. miejsce w tabeli ze stratą sześciu punktów do strefy premiowanej awansem. To nie jest duży dystans jak na ten etap sezonu.

- Zgadza się. Nadal mamy szansę, by zrealizować cel, a najbliższe mecze pokażą czy zachowamy je na przyszłość. Łatwo nie będzie, bo czekają nas pojedynki z kilkoma ekipami, które też mierzą wysoko i są na fali. Dzięki temu przekonamy się jednak jaka jest nasza wartość.

Na poprawę jakich elementów liczy pan w najbliższym czasie?

- Przede wszystkim ja Termaliki do rundy nie przygotowywałem, więc nie chciałbym teraz formułować daleko idących ocen. Potencjał na pewno mamy spory, moje zadanie polega na tym, by go z zespołu wykrzesać.

Czy przed meczem z GKS Katowice zdecyduje się pan na duże zmiany personalne? Ma pan twardy orzech do zgryzienia, bo ze względu na przeciętne wyniki korekty byłyby wskazane, z drugiej strony nie można z nimi przesadzić, bo to ryzykowne.

- Miałem okazję zobaczyć piłkarzy w sparingu z Puszczą Niepołomice. Uważam, że roszady są potrzebne. Co do konkretów, wciąż się nad nimi zastanawiam. Sytuacja na pewno nie jest komfortowa, bo nadal nie wiemy czy słabsze rezultaty meczów ligowych są efektem obniżki formy, czy może uwarunkowań psychicznych.

Jaka powinna być Termalica Mirosława Jabłońskiego?

- Chciałbym, żebyśmy grali bardziej ofensywnie niż dotąd. Wiele zależy od tego jak zawodnicy będą w stanie realizować założenia. Po kilku dniach treningów ciężko to jeszcze ocenić i mówić o lekarstwach na słabsze strony.

Być może problemem ekipy z Niecieczy jest sfera mentalna. W ostatnich dwóch latach drużyna atakowała czołówkę, choć nie uważano jej za faworyta. Przed obecnym sezonem sytuacja się zmieniła. Władze klubu postawiły jasny cel, jakim jest awans. W efekcie zespół gra gorzej.

- Myślę, że po dwóch sezonach bicia się w czołówce tego rodzaju kłopotów być już nie powinno. Odważne cele ma przecież nie tylko Termalica. Połowa I ligi liczy na coś więcej niż utrzymanie, a są i tacy, którzy również otwarcie mówią o T-Mobile Ekstraklasie. Rzeczywistość te plany weryfikuje, lecz uważam, że my wciąż mamy realną szansę. Strata do ścisłej czołówki nie jest duża. Tak naprawdę wystarczą nam dwa lub trzy zwycięstwa z rzędu i doskoczymy. Pytanie czy będziemy w stanie to zrobić już teraz.

Władze klubu liczą chyba na efekt nowej miotły, bo wiadomo, że w tak krótkim czasie trudno będzie panu realnie wpłynąć na grę drużyny.

- Będę próbował wywołać impuls, coś zmienić, ale jeśli ktoś analizował moją pracę w innych klubach, to pierwsze większe efekty były widoczne zazwyczaj po pół roku. Wtedy te zespoły szły w górę. Ja dochodzę do wyników pracą. Nie jestem raczej typem ratownika.

Ma pan dość spokojny charakter, tak przynajmniej można wywnioskować z pańskiego zachowania na ławce. Ten obraz pasuje do Termaliki - klubu, na którego mecze nie chodzą tłumy i presja trybun nie jest tak duża.

- Być może kibice jej nie wywołują, ale właściciele mają jasne oczekiwania. Trudno im się dziwić. Mocno się angażują, wykładają własne pieniądze, a organizacja jest na najwyższym poziomie. Co do mojego zachowania na ławce, to każdy reaguje inaczej. Nie jestem do końca spokojny, choć nie zawsze to widać. Uważam, że dobry trener musi tak podpowiedzieć zespołowi, żeby to do niego dotarło. Takie rzeczy powinno się robić przede wszystkim w szatni. Krzykiem niewiele można zdziałać. Poza tym myślę, że szkoleniowcy, którzy reagują żywiołowo, rozładowują też własne emocje.

Na jak długo związał się pan z Termaliką?

- Umowa obowiązuje do końca obecnego sezonu. Żadnych klauzuli póki co nie ma, bo wiele zależy od wyników.

Mimo odejścia Duszana Radolsky'ego, w klubie pozostali wszyscy jego asystenci. Będzie pan z nimi współpracował, czy może ściągnie do Niecieczy kogoś jeszcze?

- Do końca rundy żadnych zmian tego rodzaju nie będzie. Zobaczymy jak potoczą się najbliższe mecze. Jeśli zajdzie potrzeba roszad w sztabie, to być może o tym porozmawiamy, ale najwcześniej zimą.

Źródło artykułu: