Zespół prowadzony przez trenera Dariusza Wdowczyka zaprezentował się na łódzkim stadionie poniżej oczekiwań. Do meczu z czerwono-biało-czerwonymi, Portowcy pozostawali jedyną niepokonaną drużyną na obcych boiskach w lidze. Wygraną Widzewa należy traktować więc jako niespodziankę, tym bardziej, że drużyna trenera Rafał Pawlaka, wyraźnie przegrała dwa ostatnie ligowe spotkania - z Cracovią u siebie 1:3 oraz Wisłą w Krakowie 0:3. - Ta porażka boli, bo fajnie patrzyło się nasz wyjazdowy bilans. Niestety jak się popełnia juniorskie błędy, to trudno o korzystny wynik. Mimo przewagi Widzew wcale nie miał wielu sytuacji bramkowych, ale w przeciwieństwie do nas potrafił wykorzystać to co miał - powiedział po meczu były napastnik Widzewa, a obecny Pogoni, Marcin Robak. - Przed meczem powiedziałem, że Widzew musi punktować przede wszystkim na swoim stadionie, bo na wyjazdach gra bardzo słabo. Jak widać zastosowali się do moich słów. Szkoda tylko, że zdobyli komplet przeciwko nam. Pokazali, że potrafią być groźną drużyną, mimo niskiej pozycji w tabeli. Te trzy punkty były im potrzebne, żeby wreszcie się odbić - kontynuował.
Gospodarze sobotniego spotkania zaskoczyli szczecinian od samego początku, umiejętnie rozgrywając piłkę w środku pola i łatwo przedostając się w "szesnastkę" Radosława Janukiewicza. W 20. minucie spotkania bramkę na 1:0 dla Widzewa zdobył Eduards Visnakovs, który huknął na bramkę Pogoni po fatalnym kiksie Bartosza Ławy. - Przede wszystkim nie stanowiliśmy kolektywu. W obronie pozwalaliśmy zdecydowanie na zbyt wiele. Obrona grała za nisko, co powodowało duże odstępy między nią a napastnikami. W ataku również mogliśmy stworzyć więcej sytuacji. Dzisiaj zabrakło mi trochę szczęścia, bo również mogłem polepszyć dorobek. Miałem fajną okazję na doprowadzenie do remisu, gdy wychodziłem sam na sam z Maćkiem Mielcarzem. Niestety piłka najpierw obiła mi się o rękę, a dopiero potem spadła na nogi - skomentował podopieczny trenera Wdowczyka.
W przerwie meczu szkoleniowiec gości nie oszczędził swoim piłkarzom gorzkich słów na temat ich postawy w pierwszych 45-ciu minutach. Chwilowy zryw Portowców na początku drugiej odsłony, który zakończył się samobójczym trafieniem Kevin Lafrance'a, a także potężne bomby Maksymiliana Rogalskiego z rzutu wolnego i z gry to jednak jedyne poważne zagrożenia bramki Mielcarza. Zaledwie minutę po wyrównaniu, szczecinianie stracili drugiego gola, którego autorem był również haitański obrońca gospodarzy. - W szatni było ostro i to na nas zdecydowanie podziałało. Dzięki Widzewowi udało nam się doprowadzić do remisu. To był moment, w którym powinniśmy byli od razu się skoncentrować i zaatakować. Zamiast tego niestety popełniliśmy błąd w kryciu i znów to Widzew wyszedł na prowadzenie. Jeśli chcemy grać o czołowe lokaty, to nie możemy popełniać takich błędów w obronie. Tak nie gra drużyna z czołówki tabeli - przyznał napastnik Pogoni, któremu sobotnią porażkę osłodziło nieco przyjęcie przez łódzkich fanów skandujących po meczu jego nazwisko.
Marcin Robak to ulubieniec kibiców Widzewa, którzy darzą go wielkim szacunkiem i sympatią. W barwach czerwono-biało-czerwonych zdobył 45 bramek w 73 meczach ekstraklasy oraz I ligi. - Spędziłem w Widzewie miłe dwa i pół roku. Były sukcesy na zapleczu ekstraklasy, gdzie strzeliłem trochę bramek. Jak widać, kibice pamiętają tamte chwile, za co jestem im bardzo wdzięczny - podziękował fanom klubu z al. Piłsudskiego były napastnik łódzkiego klubu.