Marcin Kamiński: Całe szczęście, że do przerwy straciliśmy tylko jednego gola
Dwa oblicza miał mecz Lecha z Górnikiem. Ostatecznie - po dobrej drugiej połowie - zwyciężyli poznaniacy. Marcin Kamiński przyznał jednak, że fortuna była po ich stronie.
- Kamień spadł nam z serca. Nie ma co ukrywać, że w pierwszych 45 minutach dominacja Górnika była ogromna. Nieustannie przebywał z piłką na naszej połowie, kreował dobre okazje i całe szczęście, że wykorzystał tylko jedną. To pozwoliło nam wrócić do gry, z czego bardzo się cieszę - powiedział Marcin Kamiński.
Defensor Kolejorza przyznał, że gdyby zabrzanie prowadzili wyżej niż 1:0, odrobienie strat mogłoby się okazać niemożliwe. - Mieliśmy w niedzielę farta, a zabrakło go nam choćby trzy dni wcześniej w Białymstoku. Tam stworzyliśmy sporo sytuacji, ale nie potrafiliśmy nic strzelić.
W przerwie chyba nikt nie wierzył, że gospodarze mogą triumfować 3:1. - My wierzyliśmy i to jest najważniejsze. Porozmawialiśmy sobie, wiedzieliśmy co trzeba zrobić, żeby odwrócić losy pojedynku i to się udało - zaznaczył 21-latek.
Rosły obrońca zdobył jednego z goli dla Lecha i cieszył się z niego szczególnie. Dlaczego? - Popełniłem błąd przy bramce dla Górnika. Takie zagranie nie powinno mi się zdarzyć. Dlatego bardzo chciałem się zrehabilitować i odkupić winy - zakończył.