Od niedzieli wiadomo było, że mecz Ruchu Chorzów z Zawiszą Bydgoszcz będzie spotkaniem niezwykłym. Odejście legendy chorzowskiej i polskiej piłki Gerarda Cieślika zasmuciło wszystkich.
Od wczesnych godzin rannych Chorzów... płakał. Deszcz nieustannie padał, co sprawiało, że atmosfera zadumy była potęgowana. Już wcześniej postanowiono, że podczas pojedynku nie będzie puszczana muzyka. Przed spotkaniem na płycie rozłożona została duża flaga, na której widniał wizerunek chorzowskiego, świetnego niegdyś, zawodnika. Po rozpoczęciu spotkania grafika została przeniesiona na sektor nr 5, gdzie obok rozpalono znicze ułożone w kształcie krzyża. Na krzesełku, na którym mecze oglądał z trybuny górnej legendarny zawodnik ułożony został szalik klubowy, a kibice w większości przyszli ubrani na czarno.
Chwilę przed pojedynkiem piłkarze obu drużyn minutą ciszy uczcili pamięć Gerarda Cieślika. Warto dodać, że oddanie hołdu "lewemu łącznikowi" trwało rzeczywiście 60 sekund, a takiej ciszy przy... Cichej podczas meczu ligowego dawno nie było.
Najzagorzalsi kibice Ruchu (przyłączyli się do tego również fani Zawiszy) nie dopingowali zespołów przez pierwszy kwadrans. Następnie przez kilka minut część kibiców śpiewała imię zmarłego niedawno bohatera, a druga dopowiadała nazwisko.
Dodajmy, że przed stadionem w dalszym ciągu są zapalane nowe znicze, które są układane przed specjalnie ułożonym namiotem.
W czwartek Gerard Cieślik po raz ostatni odwiedzi stadion przy Cichej, a w piątek odbędzie się pogrzeb legendy piłki nożnej.