- Coś się chyba załamało w naszych relacjach z kibicami. Wcześniej mogliśmy liczyć na większe poparcie z ich strony. Tymczasem to co się stało w ostatnią sobotę, mocno nas zabolało i całkowicie zburzyło radość ze zwycięstwa - powiedział Krzysztof Kotorowski.
Doświadczony golkiper uważa, że fani mają prawo do krytyki, jednak powinni brać pod uwagę okoliczności. - Gdy przegrywamy, to takie reakcje są uzasadnione. Zwłaszcza jeśli spotkanie odbywa się poza Poznaniem, jedzie za nami spora grupa osób, a my zawodzimy. Wtedy nie mam pretensji, że zostaniemy wygwizdani. Jednak tego co wydarzyło się po starciu z Górnikiem nie rozumiem. Pokonaliśmy przecież bardzo dobrą drużynę, plasującą się w czołówce tabeli. Myślę, że to nie jest powód do tak negatywnych reakcji.
Kotorowski i inni zawodnicy, którzy grają w Lechu dłużej, są przyzwyczajeni do podobnych sytuacji. Jak natomiast reagują obcokrajowcy, którzy w poprzednich klubach raczej nie doświadczali rozmów z kibicami pod sektorem? - Część naszych piłkarzy wcześniej nie miała styczności z tak dużą publicznością jak w Poznaniu. Zanim jednak trafili do zespołu, klub zapraszał ich na mecze. Mieli więc możliwość oswoić się z otoczką. Nie uważam jednak, by obecna sytuacja była jakaś dramatyczna. Nie zawsze świeci słońce, a atmosfera jest taka jak wyniki. Mimo problemów ostatnio potrafiliśmy też wygrywać spotkania i o tym musimy myśleć przed pojedynkiem z Ruchem - zaznaczył.
Czy w sobotni wieczór "Kotor" stanie między słupkami? Po raz ostatni 37-latek bronił 30 września w konfrontacji z Pogonią Szczecin (1:2). Później trener Mariusz Rumak stawiał już na Macieja Gostomskiego.
Ile można się tłumaczyć? Kłamstwo w żywe oczy! Odczepcie się od kibiców, bo zaraz będziecie grać przy pustych trybunach! W Lech Czytaj całość