- Najpierw znaleźliśmy się w piekle, bo zaczęliśmy słabo. W środkowej fazie pojedynku wszystko wyglądało dobrze, więc trafiliśmy do nieba, zaś na końcu wylądowaliśmy tam gdzie byliśmy w pierwszych minutach. Trzeba wyciągnąć wnioski, bo gospodarze zagrali zdecydowanie bardziej równo niż my - powiedział Łukasz Surma.
Zdaniem doświadczonego pomocnika kluczowe były fragmenty po objęciu przez Niebieskich prowadzenia. - Po golu na 2:1 nie potrafiliśmy uspokoić gry. W naszych poczynaniach było za dużo nerwowości. Nie utrzymywaliśmy się na połowie rywala i daliśmy mu okazję do kontr. Kolejorz nie miał zresztą nic do stracenia, w dodatku bardzo pomogli mu kibice na trybunach.
Sami lechici podkreślali, że niezwykle istotna dla losów spotkania była 78. minuta, w której Rafał Murawski wyrównał stan rywalizacji. - Później wszystko potoczyło się tak, że trudno było temu zapobiec. Przy bramce na 3:2 dla Lecha byliśmy nieźle ustawieni w strefie, ale przeciwnik bardzo się rozpędził. Poza tym trafienie było naprawdę piękne, zwód przed strzałem również - zaznaczył Surma.
Sobotnie niepowodzenie ekipy Jana Kociana było pierwszym po serii ośmiu kolejek bez porażki. - Nasza sytuacja w tabeli nie uległa znaczącym zmianom. Szkoda, bo przy ewentualnym zwycięstwie mielibyśmy już naprawdę dobrą pozycję i umocnilibyśmy się w pierwszej ósemce. Tymczasem pozostajemy na granicy i czeka nas walka do końca fazy zasadniczej. Najbliższy mecz z Lechią Gdańsk będzie o tyle istotny, że to rywal z podobnym celem, który ma tylko trzy oczka straty do nas - zakończył Surma.