Marcin Ziach: Domyślam się, że nazwiska nowego trenera do wiadomości pan nie poda, ale tajemnicą poliszynela jest, że będzie nim Ryszard Wieczorek.
Krzysztof Maj
: (śmiech) Nazwiska nie podam, ale mogę potwierdzić, że porozumienie zostało już osiągnięte. Mamy taką mamy umowę ze szkoleniowcem, że ogłosimy je oficjalnie na wtorkowej konferencji prasowej i tego się trzymamy.
Wiceprezydent Krzysztof Lewandowski jednak takich tematów nie unika i nazwisko nowego trenera w mediach już rzucił.
- Absolutnie nie będę ingerował w prawo wypowiedzi ze strony właściciela. Bywało jednak tak, że wiceprezydent zadzwonił do mnie, że przeczytał w prasie, że coś powiedział, a wcale tego nie mówił. Trzymamy się ustaleń z trenerem, choć wiadomo, że wszyscy się domyślają, na jakiego kandydata padło.
Jak oceni pan ostatnie dwa tygodnie? Wygląda na to, że był to dla was czas bardzo intensywnej pracy.
- Wszystko działo się bardzo szybko. Musieliśmy praktycznie podjąć decyzję w dwa tygodnie. Oczywiście byliśmy świadomi, że trener Nawałka może otrzymać propozycję objęcia kadry narodowej i tak się stało. Nasze rozmowy toczyły się jednak w tym kierunku, by trener został z nami do grudnia, aż do meczu Pucharu Polski z Legią Warszawa.
Co zadecydowało o tym, że ten scenariusz ostatecznie się nie spełnił?
- Trener Nawałka był gotowy przystać na tę propozycję, ale nie było zgody ze strony PZPN. W związku z tym rozpoczęliśmy rozmowy z kandydatami na nowego trenera.
Podobno o fakcie, że Adam Nawałka jednak opuszcza Górnika Zabrze dowiedzieliście się - jako zarząd - oglądając konferencję PZPN.
- Nie, wiedzieliśmy o tym już kilka dni wcześniej.
Nie ma pan wrażenia, że na tym całym zamieszaniu najbardziej ucierpiała drużyna i jej wyniki?
- Kiedy trener Górnika Zabrze otrzymuje ofertę pracy z kadrą narodową to wielki splendor dla klubu, ale też piłkarzy i wszystkich pracowników. Oczywiście skomplikowało nam to trochę życie sportowe, ale jesteśmy tu po to, żeby sobie w takich trudnych momentach poradzić.
Działacze radę może dali, ale Górnik na boisku dołował. Dwie porażki z rzędu nie przydarzyły wam się od rundy wiosennej poprzedniego sezonu.
- Mogę się zgodzić, że zanotowaliśmy słabszy występ z Cracovią, gdzie wyraźnie odstawaliśmy fizycznie i być może tutaj jakieś niedopatrzenie było. Natomiast na Lechu zagraliśmy naprawdę dobry mecz. Górnika tak dobrze operującego piłką jak w pierwszej połowie nie widzieliśmy od lat. Zawiodła skuteczność, bo gdybyśmy strzelili przed przerwą drugą czy trzecią bramkę, to wynik byłby formalnością. Nie było jednak po tych porażkach z naszej strony paniki, że dzieje się coś złego.
Pierwsza połowa meczu z Wisłą Kraków także do występów najwyższych lotów nie należała.
- Oglądałem mecz w towarzystwie Adama Dancha i mogę zapewnić, że patrząc na naszą grę - nawet przy wyniku 0:2 - byliśmy pewni, że ten wynik można jeszcze odwrócić i nawet ten mecz wygrać. To się spełniło.
Byliście zdeterminowani, by trenerem został Waldemar Fornalik, ale były selekcjoner ostatecznie ofertę odrzucił. O co się rozbiło?
- Kandydatura trenera Fornalika upadła nie ze względów finansowych czy ideologicznych szkoleniowca, a z zupełnie innego powodu. Po prostu my szukaliśmy trenera na już, a wielu kandydatów spośród tych, z którymi rozmawialiśmy - w tym Waldemar Fornalik - byli gotowi objąć Górnika dopiero od stycznia.
Dla was to decyzja zrozumiała? Jednak zdecydował on się rozpocząć rozmowy bez większej nadziei na ich powodzenie.
- To profesjonalista i ma wizję swojej pracy. Wiadomo, że trener przejmując drużynę w trakcie rundy nie do końca odpowiada za jej styl, przygotowanie i wyniki. Nie dziwi nas też fakt, że trener Fornalik wolał rozpocząć pracę od nowego okresu przygotowawczego, w trakcie którego mógłby realizować swoją koncepcję. My niestety nie mogliśmy czekać i podaliśmy sobie ręce.
Niemniej jednak wybór padł na kandydata [Ryszarda Wieczorka - przyp. red.], który na szczeblu T-Mobile Ekstraklasy od kilku dobrych lat nie pracował.
- Trenerzy, którzy byli dostępni, to głównie trenerzy po przejściach. Albo stracili oni pracę, albo nie dogadali się ze swoimi wcześniejszymi pracodawcami na temat warunków umowy. Ci najlepsi mają zatrudnienie, dlatego też ciężko wyrwać ich z klubu. Negocjacje w trakcie rundy jesiennej są naprawdę trudne, bo mało który trener chce przejąć zespół z marszu.
Dlaczego właśnie ta kandydatura [Ryszard Wieczorek - przyp. red.] zyskała w waszych oczach uznanie?
- Jest to trener z doświadczeniem. Pracował on w wielu klubach ekstraklasy i nie tylko, odnosząc sukcesy, ale też ponosząc porażki. Jesteśmy przekonani, że poprzez te niepowodzenia trener bardziej doświadczony, a to ważne na tym szczeblu rozgrywek.
Zatem doświadczenie było główną wykładnią, jaką się kierowaliście przy wyborze nowego szkoleniowca?
- Było jednym z kluczowych aspektów. W futbolu są piękne chwile, kiedy drużyna kroczy od zwycięstwa do zwycięstwa i pnie się w górę tabeli, ale są też chwile gorsze, kiedy drużynie nie idzie. Trzeba umieć wyciągnąć drużynę z dołka, wyciągając przy tym wnioski z powodów, z jakich się ona w nim znalazła. Wierzymy, że ten trener na pewno sobie poradzi.
Nie brakuje głosów, że jest to wybór przejściowy do czasu zwolnienia się innego z trenerów, których mieliście na oku.
- To byłoby z naszej strony niepoważne, gdybyśmy na początku współpracy z trenerem powiedzieli mu, że przychodzi do klubu na kilka miesięcy, bo czekamy na innego kandydata. Wybór zapadł i będziemy nowego szkoleniowca wspierać, żeby miał optymalne warunki pracy. Chcemy na pewno korzystać z doświadczenia, jakie wypracowaliśmy podczas blisko czterech lat współpracy z trenerem Nawałką.
Kibice akurat tą kandydaturą [Ryszarda Wieczorka - przyp. red.] nie są zachwyceni.
- Kibice wyrazili swoją opinię, ale my jesteśmy konsekwentni i będziemy wspierać trenera, aby stworzyć mu optymalne warunki do prowadzenia drużyny ku sukcesom w lidze.
Nie obawiacie się, że sytuacja z kibicami po ogłoszeniu nazwiska szkoleniowca zaogni się i zakończy się bojkotem?
- Na pewno będziemy chcieli usiąść i porozmawiać. W przeszłości doszło do jakichś nieporozumień, ale jesteśmy przekonani, że wszystko da się wyprostować. Trener na pewno nie zasłużył sobie na wyrazy niechęci ze strony kibiców. Proszę naszych fanów o cierpliwość i wyrozumiałość, bo wszyscy jesteśmy wielką górniczą rodziną.
Ma pan argumenty, by przekonać kibiców do zmiany swojej opinii?
- Trener może być lubiany przez kibiców bardziej lub mniej, ale zawsze każdego szkoleniowca bronią wyniki. To najważniejszy aspekt i z nich nowy szkoleniowiec będzie rozliczany. Kiedy Wisłę Kraków miał przejąć Franciszek Smuda, to protestom kibiców nie było końca, ale wykonuje bardzo dobrą robotę i wyniki go bronią. Wierzę, że nasz nowy trener też w ten sposób się obroni.
Cele, jakie postawicie przed nowym trenerem [Ryszardem Wieczorkiem - przyp. red.] to walka o strefę 1-8 czy już o wyższe lokaty?
- Przed sezonem postawiliśmy przed drużyną cel, w postaci walki o miejsce w grupie mistrzowskiej. Obecnie tabela układa się bardzo fajnie, jesteśmy na podium z niewielką stratą do lidera. Na pewno będziemy oczekiwać, że zespół będzie dalej grał ambitnie i w każdym meczu walczył o zwycięstwo. Co to da - zobaczymy na koniec fazy zasadniczej sezonu. Kiedy to powtarzam, to ludzie w klubie patrzą na mnie trochę dziwnie, ale raz jeszcze powiem. Pokora, pokora i lód na głowę.
Nastawienie mocno asekuracyjne, zważywszy na fakt, że nad ósmym zespołem macie dziesięć punktów przewagi.
- Ta runda układa się dla nas dobrze i musiałoby wydarzyć się jakieś wielkie nieszczęście, żebyśmy z grupy mistrzowskiej wypadli, zważywszy na fakt, że zostało pięć meczów do końca roku. Musimy mieć jednak na uwadze to, że ta drużyna cały czas jest w budowie i cały czas się zmienia. Co pół roku ktoś przychodzi i odchodzi. Cierpliwości i pokory nam nie brakowało i to we współpracy z trenerem Nawałką przynosiło efekty. Mamy swój styl, chcemy grać w piłką i fajnie to wygląda. Nie pompujemy jednak tego balona, bo jest to zbyteczne. Grupa mistrzowska, to nasz cel na koniec fazy zasadniczej, a potem zobaczymy jak się tabela ułoży.