Beata Fojcik: W piątek w Rybniku musiałeś denerwować się meczem kolegów przeciwko Olimpii Grudziądz z wysokości trybun. Na jakim etapie rehabilitacji jesteś?
Jarosław Wieczorek: Dzień zaczynam od ćwiczeń. Lekarz z rehabilitantem zalecili mi trening, który powoduje, że rozluźniają się wszystkie mięśnie. Po wtorkowych ćwiczeniach byłem pobiegać pierwszy raz od czasu kontuzji. Truchtałem przed południem dziesięć minut i jestem tym bardzo pozytywnie podbudowany. Kolano nie jest ani ciepłe, ani spuchnięte, więc w tym momencie wszystko jest na dobrej drodze. Ostatni raz biegałem po boisku 25 sierpnia, potem była ta przerwa, a teraz cały czas się rehabilituję... Dziesięć minut, a tak dużo radości. Wiadomo, że tempo było delikatne, ale fajnie to nastawia. Nic złego się nie dzieje, jest kontrola, nie utykam. Myślę, że wkrótce pobiegam trochę dłużej. Systematycznie całą zimę chcę w taki sposób przygotować się do rundy wiosennej.
Wszystko odbywa się bezproblemowo?
- Wszystko przebiega dobrze. Jakieś dwa razy czułem bóle, ale takie z przeciążenia, bo może było za dużo ćwiczeń. Na razie wszystko jest zgodnie z planem.
Na kiedy przewidujesz trening z piłką?
- Nie wiem, bo nie rozmawiałem jeszcze z lekarzem o tak odległych planach. Mam nadzieję, że dołączę do chłopaków, gdy wrócą po urlopach do treningów i będę mógł normalnie brać udział w zajęciach jednak najszybciej nastąpi to po nowym roku. Od stycznia chłopcy będą atakowali formę i mam nadzieję, że również będę w tym uczestniczył. Jeśli wrócę od stycznia, to i tak szybko, bo będzie to po czterech, pięciu miesiącach od zdarzenia i operacji.
Masz kogo się poradzić w kwestii podobnego urazu?
- Łukasz Pielorz, to dla mnie taki "wyznacznik". Często rozmawiamy ze sobą, bo on też jest po poważnej kontuzji, której doznał dwa, trzy lata temu. Też rehabilitował się u doktora Ficka i po piątym miesiącu zagrał w sparingu. Mam nadzieję, że na te styczniowe, czy lutowe sparingi także będę do dyspozycji, o ile nic złego się nie przytrafi.
Poznałeś już nowego trenera Energetyka ROW Rybnik? Wydaje się być spokojnym człowiekiem.
- Rozmawiałem z nim po tym nieszczęsnym meczu, kiedy sędzia tak nas wszystkich zdenerwował. Od każdego trenera można wiele wynieść i czerpać dużą wiedzę. Myślę, że będzie to dobry moment w mojej przygodzie z piłką, w którym pod jego okiem wrócę do gry. Będę się starał, bo jakiegokolwiek mielibyśmy szkoleniowca, chcę jak najlepiej się pokazać. To jednak rozmowa na późniejszy etap, bo nie wiem, jak będzie z moim zdrowiem w okresie zimowym.
Marek Wleciałowski przejął drużynę w trudnym momencie z zadaniem uniknięcia spadku z I ligi.
- Trener jest profesjonalistą. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze się układało i wspólnie osiągniemy cel. To doświadczony szkoleniowiec, który jest potrzebny na tym stanowisku. To dobry wybór. Sytuacja Energetyka ROW przed zimą jest średnia, ale uważam, że wszystkim nam w Rybniku trener pomoże. Mi tak samo - wrócić do odpowiedniej formy, a przy okazji osiągniemy cel, jakim jest utrzymanie.
Podobno twój ojciec zawsze wymagał od ciebie więcej niż od innych piłkarzy, więc przy trenerze Wleciałowskim możesz mieć lżej.
- To drugorzędna sprawa. Potrzebuję udowodnić samemu sobie, że po takiej kontuzji można wrócić. Trzeba po prostu dwa razy mocniej pracować. Cały czas pracuję, by szybko wrócić do jak najlepszej dyspozycji. A czy będzie lżej? Będę wymagał od siebie. Nawet nie zastanawiam się nad tym. Trzeba trenować, bo bez tego nie da się osiągnąć celu.
Sędziowie was jednak nie oszczędzają. Było tak w ostatnim meczu przed własną publicznością, a do niektórych pozostałych spotkań też można się przyczepić.
- Byłem na trybunach i było widać, że czerwona kartka dla Marcina Grolika jest na wyrost, bo kara w postaci rzutu karnego dla Olimpii została już wymierzona. Druga sprawa, to sytuacja Rafała w polu karnym rywala - to dla mnie skandal, żeby takie sędziowanie miało miejsce na poziomie I ligi. Mam nadzieję, że odwołanie klubu od czerwonej kartki Marcina zostanie pozytywnie rozpatrzone. Już nieraz sędziowie gorzej nas potraktowali. Nie mieliśmy jeszcze ani jednego rzutu karnego, a sytuacji podbramkowych było multum. Może wzięło się to z meczu ze Stomilem w Olsztynie, gdzie Idrissa się wywrócił i to powinna być ewidentna "jedenastka". Ojciec wyleciał na trybuny dwa razy w sezonie, może potem to wszystko wzięło górę.
Prezes klubu, Grzegorz Janik wydał nawet ostre oświadczenie w tej sprawie.
- Nie dziwię się władzom i trenerom. Widziałem mecz z boku, siedząc w piątek na trybunie i też byłem zdenerwowany. Mam nadzieję, że takich numerów już nie będzie.
Spokojnego meczu w Rybniku nie było już dawno. Może ten z Termaliką Bruk-Bet Nieciecza dla twoich kolegów i kibiców ROW-u będzie szczęśliwy.
- Trzeba wszystko zrobić, by trzy punkty zostały w Rybniku. Będzie to promyk nadziei, wtedy sytuacja klubu i naszego zespołu powinna być coraz lepsza. Wiosną będziemy rozgrywali dużo spotkań u siebie i kibice pomogą nam w zrealizowaniu celu.
Wygrana z Olimpią była blisko. Gdyby nie gra w osłabieniu prawdopodobnie na wasze konto powędrowałoby zwycięstwo, którego mocną oczekują przy Gliwickiej.
- Mecz meczowi nierówny. Termalica bez trenera to też trochę niewiadoma. Mam nadzieję, że chłopaki - tak jak z Olimpią - pokażą, że grając bez dwóch zawodników potrafią dzięki umiejętnościom stwarzać sytuacje bramkowe i mecz ułoży się dobrze, a trzy punkty zostaną w Rybniku. Nie mamy się czego bać, bo grając na inaugurację w Niecieczy byliśmy stroną przeważającą w pierwszej połowie. Nie byliśmy z pewnością słabszą drużyną, spotkanie było wyrównane. Termalica może czuć delikatny respekt, bo przyjeżdża na nasz teren, gdzie powinniśmy grać odważnie, strzelić bramkę więcej i wygrać.