Niecodzienne zachowanie kibiców Pasów po klęsce z Lechem (wideo)

10025 osób było świadkami klęski Cracovii z Lechem Poznań. Kolejorz sprał Pasy na ich stadionie aż 6:1, ale po końcowym gwizdku kibice gospodarzy zachowali się w sposób godny naśladowania.

Co prawda nieliczni fani Cracovii zaczęli opuszczać stadion jeszcze przed przerwą po golu Marcina Kamińskiego na 0:3, a kolejni wyszli, kiedy Bartosz Ślusarski w 77. minucie strzelił na 1:6, ale "młyn" prowadził doping do samego końca.

Po końcowym gwizdku piłkarze Pasów szli podziękować "młynowi" za doping jak na ścięcie, ale kiedy zbliżyli się pod trybunę, usłyszeli oklaski i okrzyk: "Czy wygrywasz, czy nie, ja i tak kocham cię / w moim sercu - Pasy i na dobre, i na złe" i "Jesteśmy z wami, Cracovio jesteśmy z wami!". Zaskoczeni tym zawodnicy szybko unieśli głowy w górę i usłyszeli kolejne krzepiące przyśpiewki.

Zero gwizdów, zero bluzgów, które piłkarze Wojciecha Stawowego mogli usłyszeć choćby w minionym sezonie, gdy walczyli o awans do ekstraklasy.

[wrzuta=4dc307J2XUV,mmkk07]

- Nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać, dlatego tak szliśmy, a teraz nawet nie wiem, co powiedzieć, bo kibice zachowali się fantastycznie. Sam bym gwizdał, gdybym kibicem, a oni dopingowali nas cały czas, nawet przy 1:6. Jedno wielkie "dzięki!" dla kibiców - mówi Vladimir Boljević, który miał olbrzymiego pecha w spotkaniu - cztery razy(!) po jego strzałach piłka trafiała w słupek bramki Lecha.

- Kibice mają swój rozum i widzieli, jak wyglądał mecz. 1:6 to wysoka porażka, a oni widzieli spotkanie. Zachowali się świetnie - dodaje Edgar Bernhardt, który wrócił na ligowe boiska po ponad trzech miesiącach przerwy spowodowanej kontuzją stopy.

Źródło artykułu: