Ostatnio SP złożyło do Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez właściciela klubu. - Sytuacja jest bardzo daleka od optymalnej i naprawdę nie wiem jak to się dalej potoczy. Chcę przy tym zaznaczyć, że ja nie widzę u siebie żadnej winy i nie zamierzam na siłę dążyć do zgody. Nie do mnie powinna teraz należeć inicjatywa. Do znalezienia konsensusu muszą dążyć obie strony, a nie tylko władze klubu, jego pracownicy czy drużyna. Kibice również powinni zrozumieć pewne sprawy. My póki co robimy swoje, czyli przygotowujemy zespół do rundy wiosennej - oznajmił w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Radosław Osuch.
Już po listopadowych awanturach w czasie meczu Zawisza - Widzew (2:0) właściciel beniaminka T-Mobile Ekstraklasy rozważał wycofanie się z klubu. Jak się okazuje, takie myśli wciąż chodzą mu po głowie. - W najbliższym czasie nie należy się tego spodziewać. Nie odejdę zimą, zwłaszcza że pod względem formalnym byłoby to dość problematyczne. Jeśli jednak do lata nic się nie zmieni, to bardzo możliwe, że wówczas zapadnie taka decyzja. Nie można tego wykluczyć - zaznaczył.
Osuch nie ukrywa, że impas, jaki trwa od dłuższego czasu w Bydgoszczy, budzi jego rozgoryczenie. - Muszę przyznać, że nie mam już żadnych wielkich oczekiwań, jeśli chodzi o nagły przełom. Nie robię sobie nadziei. Kibice muszą przede wszystkim dorosnąć i zrozumieć, że piłkę robimy wszyscy razem. To do nich należy teraz ruch. Ja - tak jak już wspominałem - nie mam sobie absolutnie nic do zarzucenia - zakończył.
Pod względem czysto sportowym Osuch ma dużo więcej powodów do zadowolenia. Jesienią jego zespół zgromadził bowiem 29 punktów i jest bliski awansu do grupy mistrzowskiej.