Dach na stadionie Wisły stanowił zagrożenie, więc... został zdemontowany (foto)

Na dwa tygodnie przed pierwszym wiosennym meczem Wisły Kraków w roli gospodarza ze stadionu przy Reymonta 22 zniknęła... część dachu.

To decyzja właściciela obiektu, czyli gminy Kraków, podjęta na podstawie decyzji nadzoru budowlanego. Już przed rokiem uszkodzona została część zadaszenia, która nie wytrzymała obciążenia topniejącego śniegu.

- Nadzór budowlany po przeprowadzeniu ekspertyzy postanowił, że te dachy mogą stanowić zagrożenie - szczególnie przy dużych opadach - bo nie mają swojego niezależnego ogrzewania, a ich odśnieżanie ręcznie jest niewykonalne bez użycia ciężkiego sprzętu. W związku z tym właściciel obiektu zdecydował się na demontaż części dachu i rozważa alternatywne rozwiązanie - tłumaczy prezes Wisły Jacek Bednarz.

Te same elementy dachu zniknęły z każdej z trybun przy Reymonta 22
Te same elementy dachu zniknęły z każdej z trybun przy Reymonta 22

Krakowski klub nie jest już zarządcą obiektu. Na podstawie nowej umowy z miastem Wisła będzie wynajmowała stadion tylko na mecze mistrzowskie, przejmując go na 24 godziny przed spotkaniem. 23 lutego po raz pierwszy w rundzie wiosennej będzie występowała w roli gospodarza - w ramach 23. kolejki T-Mobile Ekstraklasy podejmie Cracovię. Czy do tego czasu zadaszenie zostanie uzupełnione?

- Pytanie jak to się skończy i jak to będzie wyglądać w przyszłości, nie jest już do nas. Nie czuję się kompetentny, by o tym mówić, bo nie jestem inżynierem, ale zapytałbym o głębszą motywację tej decyzji nadzór budowlany i właściciela obiektu - odpowiada Bednarz, uzupełniając: - Na razie mamy dużo szczęścia, bo sprzyja aura i warunki do startu ekstraklasy będą bardzo dobre - mamy regularną wiosnę. Rzeczywiście te daszki miały rozwiązać problem przy zacinającym deszczu, ale parametr bezpieczeństwa jest ważniejszy od suchych głów kibiców w pierwszych rzędach. Dlatego rozumiem człowieka odpowiedzialnego za bezpieczeństwo wszystkich ludzi na stadionie.

- Mimo wszystko będę spał spokojnie, bo jeśli doszłoby do tragedii, to wtedy musielibyście mi wysyłać paczki - uśmiecha się prezes Wisły.

Źródło artykułu: