Faworyt nie zdobył twierdzy - relacja z meczu Sandecja Nowy Sącz - GKS Katowice

W piłce nożnej niekoniecznie piękna gra decyduje o sukcesie. Dobitnie przekonał się o tym GKS, który stracił punkty w Nowym Sączu. Zwycięski gol padł w drugiej połowie.

Jeśli drużyna z Katowic poważnie myśli o awansie, musi zacząć lepiej grać na wyjazdach. W tym meczu akcje lepiej kleiły się gościom, ale nie miało to przełożenia na najważniejszą statystykę. Podopieczni Kazimierza Moskala zyskali przewagę na samym początku pierwszej części i poza kilkoma zrywami przeciwników, taki stan utrzymywał się cały czas.

Już w 6. minucie Gieksa trafiła do siatki po strzale Mateusza Kamińskiego, ale sędzia orzekł spalonego. Po upływie 240 sekund znów zrobiło się gorąco pod bramką Sandecji. Adrian Napierała przyjął piłkę, uderzył z bliska, a Marcin Cabaj obronił na raty. Po kwadransie gry Sandecja pokazała ładną akcję, wymieniła kilka podań z klepki, ale w finale Marcin Makuch za mocno dośrodkował w pole karne.

W 25. minucie Tomasz Wróbel dośrodkował z lewej strony, Szymon Skrzypczak uderzył głową, a świetnie obronił Cabaj. Sporo działo się też w 32. minucie. Najpierw Janusz Gancarczyk po starciu z Adamem Mójtą padł w polu karnym, ale arbiter nie wskazał na wapno. Po chwili Sebastian Szczepański przedarł się lewą stroną, złamał do środka, ale uderzył z okolic szesnastki obok bramki.

10 minut przed końcem pierwszej części sporo szczęścia miała Sandecja, bo Szymon Skrzypczak nie zdołał zdobyć gola z 3 metrów, choć trzeba przyznać, że przeszkadzał mu Marcin Makuch. Katowiczanie zepchnęli gospodarzy do głębokiej defensywy, ale bramki nie zdobyli. W 41. minucie Gancarczyk fatalnie spudłował, a 60 sekund później Przemysław Pitry z całej siły huknął w kierunku bramki, lecz na róg sparował golkiper.

Podopieczni Ryszarda Kuźmy dobrze się wybronili. Nie stracili bramki choćby dlatego, że dobrze ustawiał się Mateusz Bartków. Po słabym początku rozkręcił się też Hiszpan Pablo Gomez.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Na drugą połowę "Biało-czarni" wyszli odmienieni. Przejęli inicjatywę, lecz w pierwszych fragmentach jeszcze nie potrafili tego wykorzystać. Przyjezdni pierwszy strzał w drugiej części oddali dopiero w 55. minucie. Uderzenie Sławomira Dudy poleciało daleko od lewego słupka.

Futbol polega na strzelaniu goli i do tej zasady zastosowali się piłkarze Sandecji. W 59. minucie Sebastian Szczepański podał w uliczkę do Łukasza Grzeszczyka, ten najpierw wykonał zwód w szesnastce i trafił do siatki. GKS mógł szybko odpowiedzieć, ale Przemysław Pitry strzelił niewiele nad bramką, a chwilę później Janusz Gancarczyk w sytuacji sam na sam przegrał pojedynek z Marcinem Cabajem.

Duże zagrożenie pod bramką gości stwarzały strzały i wrzutki Adama Mójty. Lewy obrońca w 71. minucie zagrał w pole karne z lewej strony, a Adrian Napierała wybił piłkę poza boisko, choć przy odrobinie szczęścia Sandecja mogła cieszyć się z bramki samobójczej. Kolejną doskonałą okazję zapoczątkował rzut wolny bity przez 27-letniego gracza, po którym bramkarz Rafał Dobroliński wybił piłkę przed siebie, a rezerwowy Adrian Frańczak dobijał, lecz trafił w Tomasza Margola. Było to 11 minut przed końcem spotkania.

W 87. minucie Mójta ponownie dośrodkował z lewej flanki, a główka Frańczaka trafiła w poprzeczkę. W międzyczasie z uderzeniem tą samą częścią ciała poradził sobie bramkarz gospodarzy. Napór w ostatnich minutach nie dał Gieksie nawet wyrównania. Swoje okazje zmarnowali Tomasz Wróbel i Grzegorz Fonfara.

Po meczu powiedzieli:
Kazimierz Moskal, trener GKS-u:

Po takim meczu jestem nie tyle niezadowolony, ale wręcz wkurzony. Ostatnią rzeczą, jaką chcę powiedzieć jest to, że dziękuję zawodnikom za walkę. My tu nie przyjechaliśmy walczyć, ale zdobyć trzy punkty. Po raz kolejny okazało się, że piłka polega na strzelaniu bramek. Nie ważne jak grasz, ile strzałów oddasz, a liczy się to, co jest w sieci.
Ryszard Kuźma, trener Sandecji:

Zwłaszcza w pierwszej połowie cierpieliśmy przez GKS, ale opłacało się. Trzeba być cierpliwym i wykorzystaliśmy jedną z lepszych sytuacji. Łukasz Grzeszczyk zachował się wzorowo, zachował zimną krew i trafił do bramki. Mieliśmy w tym spotkaniu trudne momenty i popełnialiśmy różne błędy, które postaramy się wyeliminować. Cieszymy się ze zwycięstwa. Wiedziałem, że zespół z Katowic gra dobrze, ale zaprezentował się lepiej, niż się spodziewałem.

Sandecja Nowy Sącz - GKS Katowice  1:0 (0:0)
1:0 - Łukasz Grzeszczyk 59'

Składy:

Sandecja: Marcin Cabaj - Marcin Makuch, Mateusz Bartków, Pablo Gomez (73' Kamil Słaby), Adam Mójta, Matej Nather, Tomasz Margol, Maciej Bębenek, Sebastian Szczepański (82' Fabian Fałowski), Łukasz Grzeszczyk, Maciej Górski (74' Adrian Frańczak).

GKS: Rafał Dobroliński - Rafał Pietrzak, Mateusz Kamiński, Adrian Napierała, Alan Czerwiński, Janusz Gancarczyk (71' Krzysztof Wołkowicz), Sławomir Duda (82' Michał Zieliński), Grzegorz Fonfara, Tomasz Wróbel, Przemysław Pitry, Szymon Skrzypczak (62' Grzegorz Goncerz).

Żółte kartki: Adrian Napierała, Sławomir Duda (GKS).

Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa).

Widzów: 2000.

Komentarze (1)
garbik_fajeczka_i_poleciało
8.03.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Takich meczów w Nowym Sączu zawsze bym sobie życzył. Bardzo mi się podobał. Brawo Sandecja.