Przemysław Cecherz: Po raz drugi z rzędu zostaliśmy skrzywdzeni w Grudziądzu

Po raz drugi z rzędu Przemysław Cecherz opuszczał Grudziądz oburzony pracą sędziów. Szkoleniowiec Kolejarza nie ma wątpliwości, że w starciu z Olimpią jego zespół został skrzywdzony.

W sezonie 2012/2013 gospodarze pokonali ekipę ze Stróż 2:1 i już wtedy nie zabrakło kontrowersji. - Oba gole dla rywala padły po rzutach karnych, ale o te decyzje nie miałem pretensji. Sędzia Marek Karkut powinien jednak podyktować jedenastkę także dla nas, bo przy stanie 1:1 ewidentnie faulowany był Kamil Nitkiewicz. Poza tym Maciej Kowalczyk dostał wtedy kuriozalne dwie żółte kartki - wyjaśnił Przemysław Cecherz.

W ubiegłą sobotę grudziądzanie zwyciężyli z kolei 1:0, lecz trener Kolejarza jest zdania, że kluczowe dla losów wyniku było wykluczenie Bartłomieja Smuczyńskiego w 78. minucie. - Arbiter techniczny pozwolił mojemu zawodnikowi wrócić na boisko, po czym główny... dał mu drugie "żółtko". Techniczny krzyknął "przepraszam", bo widział co się dzieje. Ja prosiłem obu panów, żeby się skonsultowali i odkręcili to nieporozumienie. Główny nie kwapił się jednak z podejściem do linii, a u technicznego widziałem strach w oczach - zrelacjonował.

Cecherz nie ma wątpliwości: gdyby nie ta sytuacja, jego drużyna mogłaby uniknąć porażki. - Już po chwili wszystko poukładało się tak, że na murawie zostało nas dziewięciu. Akurat gdy Witold Cichy był opatrywany po lekkim urazie Olimpia zdobyła zwycięskiego gola. Kartka dla Smuczyńskiego odegrała więc ogromną rolę. Chcę zaznaczyć, że Wojciech Krztoń ten mecz prowadził naprawdę dobrze, nie miałem do niego żadnych zastrzeżeń poza nieporozumieniem z sędzią technicznym. Fakty są jednak takie, że zostaliśmy skrzywdzeni.

Spotkaniom rozgrywanym w Grudziądzu towarzyszy sporo kontrowersji. - To nie dotyczy tylko nas. Kiedyś pretensje miała też Warta Poznań i Flota Świnoujście. Trochę się tego nazbierało. Cóż... Nad obiektem Olimpii wisi chyba jakieś fatum - zakończył Cecherz.