Dariusz Dźwigała (trener Startu Otwock): Nic lepszego nie mogło nas tutaj przed meczem spotkać: światła, piękne boisko i stadion jak na tę ligę. Weszliśmy w mecz bardzo dobrze, strzeliliśmy bramkę po bardzo ładnym dośrodkowaniu i mieliśmy sytuację do podwyższenia tego wyniku. Całkiem nieźle ta gra wyglądała, byliśmy dobrze poukładani, skutecznie się przesuwaliśmy i zespół KSZO nie mógł nam nic zrobić. W tych pierwszych trzydziestu minutach próbował gry długą piłką na Iheanacho, jednak było to dla nas dosyć czytelne. Problem zaczął się w momencie straty piłki mojego środkowego pomocnika. Mam też pretensje do moich środkowych obrońców, bo lekka drzemka i strata gola. Druga stracona bramka jeszcze gorsza. Naszym problemem na wyjazdach jest to, że tracimy bardzo szybko seryjnie bramki i będziemy musieli się zastanowić jak to poprawić. W przerwie mobilizowaliśmy się, żeby dobrze wejść w te drugą połowę, niestety kilka minut po rozpoczęciu straciliśmy kolejnego gola i za chwilę następnego. W tym momencie mecz dla nas się skończył i moi zawodnicy wyglądali tak jakby chcieli, żeby już zabrzmiał końcowy gwizdek. Zespół KSZO od tej chwili zaczął praktycznie panować na boisku i była to już rzeź.
Zarówno my, jak i zespół KSZO przekonaliśmy się, że jest to taka liga, w której każdy mecz może być bardzo wyrównany. Przykładem mogą być chociażby mecze z ŁKS-em Łomża, w których i my i KSZO straciliśmy punkty. Jest może kilka zespołów zaawansowanych bardziej piłkarsko, jak KSZO ale ogólnie jest ta czołówka bardzo wyrównana. We wszystkich meczach do tej pory, w których straciliśmy cztery bramki - dzisiaj pięć - jest identyczny scenariusz. To my podajemy przeciwnikowi i za łatwo tracimy te bramki, szczególnie na wyjazdach. Żeby zdobyć gola musimy ciężko pracować, wręcz harować na boisku, po których mogą nam wyjść jedna czy dwie akcje i wtedy strzelamy bramki, a tracimy ich bardzo dużo i to jest nasz duży problem. W większości tych zespołów z czołówki tabeli są zawodnicy z pierwszoligowa przeszłością, doświadczeni. Teraz na rynku piłkarskim ciężko o pracę i tych piłkarzy jest wielu, a ci lepsi grają między innymi w naszej lidze. Weźmy choćby dzisiejszy mecz, który według mnie miał niezły poziom, przynajmniej do straty przez nas tej czwartej bramki. Była gra w piłkę, był agresywny atak i padały ładne bramki. To, że ta liga jest taka spłaszczona oznacza tylko tyle, że będzie jeszcze wiele niespodzianek. Jeżeli będzie możliwość to my z chęcią przyjedziemy na rewanż do Ostrowca, bo u nas niestety nie da się grać w piłkę. Tam nie da się zagrać z pierwszej piłki na dwa metry. To jest klepisko, kartoflisko i uwierzcie, że takich boisk nie powinno się dopuszczać do gry.
Adam Warszawski (Start): Przed meczem miałem okazję trochę powspominać, bo grałem tutaj pół roku i uważam ten czas za bardzo pozytywny, zarówno pod względem wyników jak i życia sportowego. Niestety mecz nam dzisiaj nie wyszedł, choć dobrze go rozpoczęliśmy, jednak prezenty jakie podarowaliśmy zawodnikom i kibicom z Ostrowca wyglądały tak, jakby to był 6 grudzień (Mikołajki) i zostały wykorzystane. Nie może to wyglądać tak mało konsekwentnie, szczególnie przy wyprowadzaniu piłki. Po tej pierwszej bramce nie sądziliśmy, że tak to się skończy, tym bardziej, że założenia taktyczne były takie, że mieliśmy czekać na własnej połowie na kontry. Jedna taka akcje zakończyła się kontrą i bramką. Była również druga, która powinniśmy zakończyć zdobyciem gola na 2:1 i być może potoczyłoby się to inaczej. Dwa błędy w końcówce pierwszej połowy podcięły nam skrzydła, a bramka na 3:1 praktycznie nie dala nam możliwości do odbicia tego wyniku.
Wiesław Wojno (trener KSZO): Tak jak Darek powiedział, warto takie mecze oglądać. Szczególnie było to interesujące spotkanie dla kibiców, były bramki, była walka, spotkały się dwa czołowe zespoły tej ligi. Cieszy mnie postawa zespołu, choć może nie do końca początek spotkania, bo straciliśmy bramkę. Jednak w duchu wierzyłem, że może tutaj być podobny scenariusz jak z Kolejarzem, gdzie też zaczęliśmy od straconej bramki. Potwierdziły się te przypuszczenia, bo nabraliśmy rytmu od trzydziestej minuty i zaczęliśmy dyktować warunki gry. Cieszy postawa zespołu, który się bardzo mocno mobilizował w tym tygodniu. Ja do tego nie musiałem używać specjalnych argumentów, bo moi piłkarze doceniali klasę przeciwnika, chcieli pokazać swoją i dzisiaj to uczynili. Z tego miejsca gratuluję chłopcom, gratuluję strzelcowi, bo zdobyć cztery bramki w jednym meczu niezależnie od klasy rozgrywek jest trudno. Cieszy postawa wracającego do dobrej dyspozycji Mietka Sikory, którego dzisiejsza gra pozwoliła uruchamiać nam skrzydła i to jakby demontuje strategię zespołów przyjezdnych. Przejmując KSZO wiedziałem, że brakuje nam gry skrzydłami. Zespoły, które przyjeżdżały ze specjalną strategią jaką była wzmocniona obrona, pokazywała nasze braki. To dla przeciętnego kibica może nie jest tak widoczne, ale dla mnie było i to aż za bardzo. Liczyłem na to, że w dalszej części mojej pracy dojdą zawodnicy - zarówno Pietrzak jak i Sikora - mający predyspozycje do tego, żeby grać na tych skrzydłach. Jeden ma niesamowite umiejętności jeśli chodzi o grę jeden na jeden, a drugi ma dynamit, który jest potrzebny, żeby dojść, dośrodkować i strzelić bramkę. Cieszy postawa młodych zawodników. W tym miejscu wspomnę o Rębowskim, który mile zaskoczył i kapitalny mecz rozegrał w Iławie. Wprawdzie dzisiaj nie wszedł od pierwszych minut, ale wynikało to ze względów taktycznych, gdyż zdecydowałem się postawić na zawodników doświadczonych w środku pola, którzy mieli zrobić określoną pracę w ofensywie. Po wejście na boisko pokazał, że jest niezłym zawodnikiem i zarówno z nim, jak i z Personą czy Nogajem rokuję spore nadzieje. Przed nami dwa tygodnie spokojnej pracy i wykorzystamy tę przerwę optymalnie, by wejść w nową rundę również dobra formą, a co za tym idzie dobrymi wynikami. Potwierdzę słowa Darka, że ta liga tak wygląda. Jeśli brak jest koncentracji zespołu na drużynę z niższych rejonów tabeli to można taki mecz przegrać, o czym też przekonaliśmy się na własnej skórze. Powoli zaczynamy poprawiać tę słabość taktyczną, wyciągać wnioski, ale na wynik końcowy jeszcze będziemy musieli poczekać.
Kelechi Iheanacho (KSZO): Ja jeszcze nigdy w swojej karierze nie strzeliłem czterech bramek w jednym meczu, najwięcej to trzy. Na początku było bardzo ciężko i jak Start strzelił na 1:0 to pomyślałem, że trzeba będzie dzisiaj trochę więcej pobiegać (śmiech). Musieliśmy atakować, strzeliliśmy na 1:1, potem na 2:1. Mecz się ułożył i było już trochę lepiej. W drugiej połowie wspaniale graliśmy piłką, tak właśnie powinno być. Dzisiaj miałem cztery sytuacje i cztery zostały wykorzystane. Mieciu Sikora jest typowym bocznym pomocnikiem. Grał trochę w ligowych klubach i wie jak dogrywać to ostatnie podanie, a to jest bardzo ważne dla napastnika. Jak nie ma tego ostatniego podania to trudno strzelić, bo nie bierze się piłki do ręki i nie wrzuca do bramki, tylko musi być podanie i takie dzisiaj były. Jak grałem w Wiśle to uczyłem się jak jest piłka dogrywana na bok i dzisiaj Sikora dogrywał wspaniale te piłki. Ja nie miałem innego wyjścia tylko kończyć te akcje. Mamy jeszcze do rozegrania dwa mecze i jeśli w następnym dobrze zagramy to kto wie, może będzie 7:5 i też będzie dobrze (śmiech).
Mieczysław Sikora (KSZO): Wymarzony mecz, choć nie zaczął się najlepiej, a na pewno nie tak jak zakładaliśmy to sobie w szatni. Szybko straciliśmy bramkę i w nasze poczynania wkradło się trochę nerwowości. Na szczęście Keli był dzisiaj w wyśmienitej formie i udało nam się jeszcze w pierwszej połowie odpowiedzieć na ataki piłkarzy OKS-u, a co za tym poszło zwyciężyć. Druga połowa tylko udokumentowała nasza przewagę na boisku i bardzo się z tego cieszymy. Cieszą trzy punkty, cztery bramki Keliego, moja jedna i cóż więcej po takim meczu można powiedzieć – trzy punkty w Ostrowcu i spokojna wiosna. Zawsze chciałem być piłkarzem, a nie sprinterem, choć udało się uciec obrońcom i w efekcie wykorzystać sytuacje do zdobycia bramek. Ja osobiście cieszę się, że w końcu wyleczyłem tę nieszczęsną kontuzję mięśnia dwugłowego i cieszy powrót do formy. Na początku było dobrze, przyplątała się kontuzja, która była dość długo leczona. Cieszę się, że w końcu gram i zacząłem spłacać ten kredyt zaufania jakim mnie trener obdarzył. Fizycznie jeszcze nie czuję się najlepiej. Praktycznie cały tydzień nie trenowałem, dopiero w czwartek wszedłem w trening, bo wyleczyłem mięsień dwugłowy, ale przyplątała się kontuzja przywodziciela. Wczoraj trenowałem już z pełnym obciążeniem, ale na pewno nie jestem w stanie zagrać jeszcze 90 minut, ale te 70 - 80 minut jestem w stanie pomóc drużynie. Dobrze, że zostały nam jeszcze dwa mecze, bo cały zespół dobrze się prezentuje i jest szansa w tych dwóch ostatnich meczach zdobyć sześć punktów.
Radosław Kardas (KSZO): Chwała Keliemu, że odblokował się w dosyć ciekawym meczu i z dobrym przeciwnikiem. Mecz nie ułożył się najlepiej, bo pierwsi straciliśmy bramkę, ale już podobny mecz graliśmy z Okocimskim i też wygraliśmy 5:1. Z tego wynika, że rywale nie powinni nam na tym stadionie strzelać bramek (śmiech). To są oczywiście żarty, a na poważnie, to musimy dokładniej zagrać z tyłu. Na początku staraliśmy się nadać ton grze, przejąć inicjatywę, grać bokami i szybko strzelić bramkę. Szybciej, niż udało się to przeciwnikowi. Daliśmy się wciągnąć w jakieś niepotrzebne przerzuty, z tego wyszła strata plus trochę niedokładności, szybkie podanie na prawą stronę i straciliśmy bramkę. Ale po tej straconej bramce, nabraliśmy chyba jeszcze większej ochoty do gry i waleczności.
Łukasz Matuszczyk (KSZO): Szczerze powiem, że chyba coś drgnęło w Iławie. Zagraliśmy tam dobry mecz, a dzisiaj to potwierdziliśmy, że przełamaliśmy jakąś niemoc strzelecką i co prawda straciliśmy dziś bramkę, ale nie w taki sposób, jak traciliśmy ostatnio. Chwała za to, że podnieśliśmy się po tej stracie i zdołaliśmy strzelić pięć bramek, bo nie wielu się taka sztuka udaje. Bardzo się cieszymy, że ograliśmy u siebie praktycznie lidera i czekamy na dwa mecze z rundy wiosennej.