Piastunki w bardzo pechowych okolicznościach przegrały 1:2 z Legią Warszawa. Gliwiczan od remisu dzieliło kilkadziesiąt sekund. - Zabrakło nam przede wszystkim boiskowego cwaniactwa. Powinniśmy utrzymać piłkę i to spotkanie dokończyć z wynikiem 1:1. Niestety nie udało nam się tego zrobić i Legia zdołała w ostatnich sekundach zdobyć zwycięską bramkę. Gdybyśmy mieli futbolówkę, to nic by się nam nie stało - skomentował Kamil Wilczek, pomocnik Piasta Gliwice.
Gospodarze przegrali, ale ich zdaniem z przebiegu meczu zasłużyli na jeden punkt. - Myślę, że remis byłby bardziej sprawiedliwy. Legia nie miała o dużo więcej sytuacji. Goście wprawdzie z gry mieli więcej, ale jeśli chodzi o same okazje do zdobycia gola, to wcale tak wiele ich nie było - stwierdził były piłkarz KGHM Zagłębia Lubin.
Podopieczni Marcina Brosza mieliby większe szanse na korzystny rezultat, gdyby częściej zagrażali bramce Dusana Kuciaka. Tymczasem Piast oddał przez całe spotkanie... jeden celny strzał. - Musimy stwarzać więcej sytuacji i jest to naturalna kolej rzeczy. Stworzyliśmy jedną, zdobyliśmy bramkę i powinniśmy dążyć do tego, aby tych okazji było więcej. Jednak Legia przeważała, grała dużo piłką i cofnęliśmy się, żeby grać z kontry. Niestety nie przyniosło to żadnego efektu - nie krył niezadowolenia 26-latek.
Do przerwy w Gliwicach było 1:1 i z takie obrotu spraw warszawianie zadowoleni być nie mogli. Można było się spodziewać ich szturmu na niebiesko-czerwonych, na co uczulał swój zespół trener Brosz. - Mieliśmy przetrzymać pierwsze momenty drugiej połowy. Przyjezdni chcieli na nas ruszyć, a my chcieliśmy się dobrze bronić i grać z kontry. Ciężko iść na wymianę cios za cios z Legią Warszawa, która jest bardzo dobrym zespołem - przyznał wychowanek WSP Wodzisław Śląski.
Naszemu rozmówcy na otarcie łez pozostał zdobyty gol. - Na pewno jest to miłe uczucie, ale co z tego, że strzelam bramkę, skoro nie mamy punktów... Przez to moja satysfakcja nie jest aż tak duża - skwitował przybity Kamil Wilczek.