- Mam guza, boli mnie głowa i oko. Po wizycie w szpitalu w Katowicach mam jeszcze do wykonania badania neurologiczne. Badająca mnie lekarka powiedziała, że miałem dużo szczęścia, bo kibice mogli mnie zabić. Mam guza trzy centymetry od lewej skroni - powiedział Mariusz Złotek na łamach Faktu.
38-letni arbiter ze Stalowej Woli przyznał, że w ciągu 11-letniej kariery taka sytuacja jeszcze mu się nie zdarzyła. - Prowadziłem 1060 meczów - dodał.
Trudno przypuszczać, by fakt, że sędzia został trafiony w głowę serpentyną, był dziełem przypadku. - Zabrałem ją ze stadionu. Jest ofoliowana, więc nie miała prawa się rozwinąć. Waży 150 gramów - powiedział Złotek.
Arbiter nie będzie jednak dochodził swoich praw na drodze sądowej. - Żal mi ludzi związanych z GKS Katowice. Prezes Furtok i trener Nawałka przepraszali mnie jak mogli i mieli łzy w oczach. Co by mi przyszło z takiej sprawy? - zakończył.
Zdarzenie, które doprowadziło do przerwania meczu, miało miejsce w 51. minucie. W tym momencie gospodarze prowadzili 1:0 po golu Łukasza Janoszki.