Sprawa dotyczy umowy telewizyjnej z Canal Plus w sezonie 2004/2005. W tym okresie Polska, będąc już członkiem Unii Europejskiej, powinna pobierać od płatników 22-procentowy podatek VAT. PZPN uważa, że to była kontynuacja wcześniejszej umowy podpisanej w czasie kiedy obowiązywała jeszcze 7-procentowa stawka podatkowa. Izba skarbowa nie przyjęła tej argumentacji i zażądała zwrotu zaległego podatku w wysokości ponad 8,8 mln złotych.
Co istotne, PZPN zawierał umowę z Canal Plus w imieniu klubów i wynegocjowane kwoty trafiały za pośrednictwem piłkarskiej centrali na konta ligowców. Póki co PZPN jest pewny, że wygra sprawę z Urzędem Skarbowym i odzyska założone pieniądze. Jednak, w razie porażki, szefowie związku uważają, że kluby powinny poczuć się do odpowiedzialności za dług. - Przecież my wszystko przekazaliśmy klubom. Jeżeli okazałoby się, że przekazaliśmy za dużo, to mamy prawo oczekiwać zwrotu tej nadwyżki - twierdzi wiceprezes PZPN Eugeniusz Kolator.
- My mielibyśmy zwracać jakieś pieniądze? To raczej PZPN powinien zwrócić je nam! - ripostuje prawnik i członek zarządu Legii Jarosław Ostrowski. Ma mocne argumenty, gdyż Urząd Skarbowy również od klubów domaga się zwrotu niezapłaconego podatku w tej samej sprawie.
- Przecież postępowaliśmy zgodnie z instrukcjami PZPN, który wtedy nawet nie pokazał nam umowy, która została zawarta w imieniu całej ligi. Skoro PZPN wziął na siebie całą odpowiedzialność, to teraz musi ponosić konsekwencje - dodaje Ostrowski. Kluby mogą mieć więc podwójny problem.