Długo kibice Śląska Wrocław musieli czekać na zwycięstwo WKS-u na własnym stadionie. W końcu się jednak udało, bowiem w sobotę zielono-biało-czerwoni po golu Marco Paixao skromnie pokonali Lechię Gdańsk. - Na pewno odetchnęliśmy po tym spotkaniu i to cieszy. Jakby szczęście do nas wróciło. W takich sytuacjach, jakie teraz miała Lechia, niekoniecznie stuprocentowych, wcześniej traciliśmy gole. Tym razem nie daliśmy sobie strzelić bramki. Na pewno jesteśmy zadowoleni - mówił Krzysztof Ostrowski.
Wrocławianie w końcu nie stracili też gola. Cały czas bolączką WKS-u jest też wykorzystywanie sytuacji pod bramką rywala. Tym razem, mimo kilku okazji, udało się strzelić tylko jednego gola. - Co mecz stwarzamy sobie kilka szans do zdobycia bramki. Mogliśmy na pewno pokusić się o co najmniej jeszcze jednego gola. To jest na pewno optymistyczne, bo obrona poprawiona, z przodu strzelamy. To jest klucz do tego, żeby się spokojnie utrzymać - zaznaczył "Ostry".
Lechia Śląskowi nie odpuściła, bowiem musiała rywalizować o awans do czołowej ósemki T-Mobile Ekstraklasy. - Na pewno każdemu zespołowi wysoko stawiamy poprzeczkę. To widać. Lechia naprawdę nie mogła sobie pograć. Dominowaliśmy. Sądzę, że w drugiej połowie graliśmy nawet trochę lepiej niż w pierwszej, utrzymywaliśmy się dużo przy piłce. Lechia też jednak dobrze się prezentowała - skomentował obrońca. - Sądzę, że w końcu ta maszyna odpali - podkreślił.
Zielono-biało-czerwoni w następnej fazie rozgrywek rywalizować będą w grupie spadkowej. Na sam początek przyjdzie im się zmierzyć z KGHM Zagłębiem Lubin. - Sądzę, że bardzo dobrze trafiliśmy, bo wygramy ten mecz, oddalimy się jeszcze bardziej od dołu tabeli. Tak trzeba na to patrzeć. Dla nas bardzo fajne spotkania będziemy u siebie grać - z zespołami, które u siebie są niesamowicie niebezpieczne. Tym lepiej, że takie mecze zagramy u siebie - podsumował Krzysztof Ostrowski.