- Przed meczem na pewno zakładaliśmy sobie, że będziemy grać o zwycięstwo i chcieliśmy zaprezentować się tak ofensywnie, jak w tych wcześniejszych spotkaniach. W meczu poprzednim oddaliśmy - nie wiem, z 20 strzałów, z czego jedenaście było celnych. Teraz chyba żadnego celnego. Mało było tych uderzeń. Nie szła nam ta gra do przodu. Summa summarum tymi wcześniejszymi dwoma potyczkami zapracowaliśmy na to, że mimo niekorzystnego wyniku ze Śląskiem Wrocław, jesteśmy w czołowej ósemce - mówił po spotkaniu ze Śląskiem Wrocław bramkarz Lechii Gdańsk.
Drużyna WKS-u ekipę Ricardo Moniza pokonała 1:0. Jedynego gola po błędzie golkipera Lechistów strzelił Marco Paixao. - To są ułamki sekund, ta pozycja na bramce jest taka, a nie inna. Czasami błędna decyzja powoduje, że człowiek pomimo że się dobrze czuje, to traci bramkę. Jakbym został na linii, to spokojnie bym tę piłkę chwycił. Takie rzeczy się zdarzają. Trzeba pochylić głowę, przyznać się do błędu, pracować dalej. Jak w następnym spotkaniu będziemy grać z Legią czy kimś innym, to nikt nie będzie o tym pamiętał - wyjaśniał Mateusz Bąk.
Sam Bąk przyznał także, że w trakcie spotkania starał się dowiadywać jakie są wyniki na innych stadionach. - Coś próbowaliśmy się dowiadywać, coś spiker przekazał. Ja do samego końca nie byłem pewien, bo nie do końca było tak z tą komunikacją. Może nie było to najważniejsze, ale próbowałem się dowiedzieć jak to wygląda i przez moment wiedziałem, że jest dobrze, potem padła bramka dla Jagiellonii i jeszcze z tego co się orientuję, to jeszcze w doliczonym czasie gry mieli jakąś super sytuację - mówił golkiper tuż po ostatnim gwizdku arbitra.
Gdańszczanie zdają sobie sprawę, że taka dyspozycja jak w spotkaniu ze Śląskiem, nie przełoży się na zdobycze punktowe w grupie mistrzowskiej. - Gdybyśmy nie odnieśli tych dwóch zwycięstw u siebie, a mogliśmy tych punktów nie zdobyć, bo sytuacje dla przeciwników były, to w meczu ze Śląskiem nie mielibyśmy czego szukać. Po tych sześciu punktach ten niekorzystny wynik i tak dał nam awans. Najgorzej byłoby, gdyby Jagiellonia wygrała, a my byśmy nie uzyskali remisu, bo on dawałby nam awans. Na pewno myśląc o zwycięstwie i o dobrych wynikach w grupie mistrzowskiej, musimy grać tak, jak graliśmy te dwa spotkania u siebie - ofensywnie, z dużą ilość strzałów na bramkę i wypracowaniu sobie okazji, a niekoniecznie tak jak ze Śląskiem, bo z tą konstrukcją nie wyglądało to u nas najlepiej. Przedyskutujemy to i cieszymy się, że jesteśmy w tej ósemce, bo to był najważniejszy cel - wyjaśnił Bąk.
Na co stać Lechię w kolejnej fazie sezonu? - Mamy to bezpieczeństwo, że nie będą nam nogi drżały, że nie będziemy walczyli o utrzymanie. Mamy ambitne cele, żeby coś ugrać do przodu. Z Legią już wygrywaliśmy dwa razy w tej rundzie, dlaczego mamy nie zwyciężyć jeszcze raz? Z tymi wszystkimi zespołami które tam są można walczyć jak równy z równym. Różnice punktowe są bardzo małe, więc przy złapaniu formy i przy kilku dobrych wynikach można naprawdę wskoczyć na trzecie miejsce - podsumował bramkarz.