Puszcza Niepołomice z Jackiem Magdzińskim w podstawowym składzie odniosła dość nieoczekiwane zwycięstwo 1:0 z Flotą Świnoujście, dzięki któremu oddaliła się z okolic strefy spadkowej. - Taki wynik braliśmy w ciemno. Zrobiliśmy kroczek do utrzymania, więc jesteśmy szczęśliwi, tym bardziej, że mieliśmy różne perypetie w ostatnich dniach. Popsuł się nasz autokar, mieliśmy kilka kontuzji, a nasz stoper miał w piątek gorączkę 39 stopni. W wyrównanym meczu strzeliliśmy złotego gola - wyliczał Jacek Magdziński.
Generalnie widowisko stało na niskim poziomie. Odpowiadają za to w równym stopniu obie drużyny. Puszcza nastawiła się na fizyczny, twardy futbol. - Nie odstawiamy nogi, ale nie my pierwsi, nie ostatni. Próbujemy też konstruować jakieś akcje, może akurat w sobotę nie wychodziło to koncertowo, ale Flota postawiła trudne warunki. Szukamy punktów i jeśli mamy je zdobywać po typowych meczach walki – nie będziemy narzekać - bronił się napastnik.
- Pozytyw, że zagraliśmy na zero. Wróciliśmy do tego, co było na początku roku, gdy zachowaliśmy czyste konto w czterech kolejkach, a obrona wyśmienicie rozumiała się z bramkarzem. Po tym przyszły dwa mecze, w których straciliśmy osiem goli. Taka bywa piłka, a my jako Puszcza wciąż się jej uczymy. Wróciliśmy na właściwe tory dzięki dużej determinacji - wskazał "Magda".
Magdziński miał trudne zadanie – jako napastnik stoczył mnóstwo fizycznych pojedynków, ale w zasadzie tylko raz mógł zagrozić bramce świnoujścian. - Taka rola wysuniętego zawodnika, a ja akurat czuję się dobrze w walce w powietrzu, żeby zastawić piłkę i zgrać do kolegi. Czekam aż oni stworzą mi jakąś sytuację strzelecką, bo nie jestem typem zawodnika, który weźmie piłkę, przedrybluje 4-5 ludzi i strzeli w okienko. Jeżeli otrzymam wrzutkę czy prostopadłe podanie, to będę finalizować akcje. Akurat w Świnoujściu nie było takich - przyznał.
Dla Jacka Magdzińskiego była to sentymentalna podróż do Świnoujścia, które było jednym z dłuższych przystanków w jego przygodzie z piłką. - Grałem tu w międzyczasie sparing z Gwardią Koszalin, ale w sobotę zagrałem pierwszy mecz o stawkę po rozstaniu z Flotą. Bardzo miło było przyjechać, moje serce jest w Świnoujściu i nie było żadnych złych podtekstów - zaznaczył Magdziński.
- Stawiałem we Flocie pierwsze kroki w prawdziwej, seniorskiej piłce. Petr Nemec zaufał mi, przez co grałem często i uczyłem się - wspomniał 27-letni napastnik, który po rozstaniu z Flotą grał w sześciu klubach. Ostatnio wylądował w III-ligowej Gwardii Koszalin. - Czas w niższych ligach nie był stracony. Dał mi dużo pewności, ogrania. Praktycznie nie opuszczałem placu, a trening nigdy nie zastąpi meczu - dodał.
Przed rundą wiosenną wrócił na szczebel centralny i czeka na pierwszego gola w Puszczy Niepołomice. - Wróciłem i w debiucie grałem nieźle aż dostałem dziwną czerwoną kartkę. Może trochę z mojej winy... Musiałem pauzować, ale przez ten czas mocno popracowałem i widzę efekty. Pokażę to w następnych meczach - zapowiedział.
Jesteśmy na Facebooku! Dołącz do nas!
- Wiem, że nazywają mnie piłkarskim obieżyświatem. Nie protestuję. Nie ukrywam, że lubię zmiany i może to doświadczenie zaprocentuje w przyszłości. Chciałbym zostać przy piłce od strony organizacyjnej, także buduję bazę kontaktów, poznaję ten piłkarski światek. Cała nauka ma swój cel. Trafiłem do Niepołomic i w sumie to mój pierwszy klub w tym regionie. Wcześniej grałem w północno-zachodniej Polsce - opowiadał Magdziński, często zestawiany ze swoim byłym partnerem z ataku Floty Piotrem Dziubą. - Spotkałem go niedawno w III lidze. Grał w Kotwicy, a ja w Gwardii, więc stosunkowo niedawno odwiesił buty piłkarskie na kołek - zakończył z uśmiechem.