Zespół trenera Roberta Podolińskiego pokazał, że porażka z Energetykiem ROW-em Rybnik była jedynie wypadkiem przy pracy. W pierwszej połowie skwarnego meczu na szczycie pierwszej ligi Dolcan Ząbki stłamsił rywala i gdyby do przerwy prowadził 4:0, nikt nie mógłby się temu dziwić. Jedynie w 7. minucie Andreja Prokić oddał zaskakujący strzał z dalszej odległości, po którym piłka trafiła w poprzeczkę bramki gospodarzy.
[ad=rectangle]
Tradycyjnie największe zagrożenie stwarzali Dariusz Zjawiński i Grzegorz Piesio, ale ich strzały w dobrym stylu bronił Arkadiusz Malarz. Popisał się trzema dobrymi interwencjami, jednak w jego ślady nie poszedł Grzegorz Baran, który w dość niegroźnej sytuacji sfaulował w polu karnym Rafała Grzelaka i sędzia słusznie podyktował rzut karny. Dariusz Zjawiński ustawił piłkę na 11. metrze i silnym strzałem pod poprzeczkę wyprowadził swój zespół na prowadzenie.
Trzy minuty później powinno być 2:0 - tym razem duży błąd popełnił Adrian Basta i po strzale Łukasza Sierpiny piłka odbiła się od dwóch słupków, po czym trafiła prosto w ręce bramkarza z Bełchatowa. W końcu Arkadiusz Malarz "zainspirował się" swoimi obrońcami i w 37. minucie w bezsensowny sposób sfaulował Grzegorza Piesia w polu karnym. Z jedenastu metrów ponownie trafił Dariusz Zjawiński, czym najprawdopodobniej zapewnił sobie tytuł króla strzelców pierwszej ligi (ma w tej chwili 21 bramek).
W drugiej połowie Dolcan już tak nie forsował tempa, nie sprzyjała temu z pewnością upalna pogoda. Trener GKS-u Kamil Kiereś wpuścił na boisko braci Maków, którzy mieli poprawić grę w ofensywie. Gospodarze szukali swego szczęścia w kontratakach, największe zagrożenie stwarzał w tym elemencie Grzegorz Piesio, albo groźnie strzelając (jak w 83. minucie, gdy dobrze spisał się Arkadiusz Malarz), albo w tempo podając (jak w doliczonym czasie gry, kiedy Kamila Mazka w ostatniej chwili uprzedził obrońca).
W 70. minucie Patryk Rachwał zdobył dla gości gola kontaktowego, jednak mimo tego nie dało się zauważyć jakichś frontalnych ataków w wykonaniu zespołu Kamila Kieresia. W ostatnich minutach ciśnienie trenerowi Podolińskiemu podniósł Maciej Humerski, któremu najpierw wypadła piłka z rąk podczas próby szybkiego zainicjowania akcji, a w ostatniej akcji meczu niepewnie interweniował na przedpolu i piłka trafiła do Mateusza Maka - ten jednak trafił w nogę bramkarza Dolcanu.
Dolcan wciąż w grze o awans, jednak bramka Patryka Rachwała może być języczkiem u wagi na koniec sezonu. Dzięki niej bełchatowianie mają korzystniejszy bilans bezpośrednich spotkań (u siebie zwyciężyli 1:0) i w tej sytuacji do pewnego awansu wystarczy im zdobycie sześciu punktów w trzech ostatnich meczach. Do końca będą jednak czuli na plecach oddech piłkarzy z Ząbek.
Dolcan Ząbki - PGE GKS Bełchatów 2:1 (2:0)
1:0 - Zjawiński (k.) 30'
2:0 - Zjawiński (k.) 38'
2:1 - Rachwał 70'
Składy:
Dolcan Ząbki: Humerski - Grzelak, Klepczarek, Długołęcki, Sierpina (73' Mazek),
Matuszek, Łuszkiewicz, Piesio, Jakubik (87' Tarnowski), Wiśniewski (62' Osoliński), Zjawiński.
PGE GKS Bełchatów: Malarz -Basta, Baranowski, Wilusz, Flis, Renusz, Rachwał (76' Szymański), Baran, Sawala (46' Mateusz Mak), Prokić (46' Michał Mak), Kirovski.
Żółte kartki: Wiśniewski, Sierpina (Dolcan) oraz Sawala, Baran, Michał Mak, Renusz, Flis (Bełchatów).
Sędzia: Sebastian Jarzębak (Bytom).