Podbeskidzie zmieniło zdanie i poparło reformę. "Nie było sensownej alternatywy"

Kilka miesięcy temu władze Podbeskidzia nie były przekonane do reformy T-Mobile Ekstraklasy, ale ostatecznie zmieniły zdanie i zdecydowały się ją poprzeć. Co przeważyło?

- Było wcześniej trochę wątpliwości, lecz tak naprawdę nie mieliśmy innej alternatywy. Toczyły się wprawdzie rozmowy w sprawie poszerzenia ligi do 18 drużyn, jednak to wymagałoby zmiany statutu PZPN. Tego rodzaju spraw nie da się załatwić w krótkim czasie. Cała procedura trwałaby pewnie półtora roku. Zatem mieliśmy dwie możliwości: zachować system z edycji 2013/2014 lub wrócić do tego z lat poprzednich - powiedział portalowi SportoweFakty.pl prezes Górali Wojciech Borecki.

Bielszczanie opowiedzieli się za utrzymaniem zasad z obecnych rozgrywek, mimo że dla nich nie jest to zbyt korzystne. - Stwierdziliśmy, że przy aktualnej formule liga jest atrakcyjniejsza. Czeka nas więcej meczów, choć dla takiego klubu jak nasz nie musi to być dobre pod względem finansowym. Stadion wciąż pozostaje w budowie i przy ograniczonej pojemności trybun musimy dopłacać do każdego spotkania u siebie. Nic na to jednak nie poradzimy, bo inwestycja jest rozłożona na lata - dodał Borecki.
[ad=rectangle]
Władze Podbeskidzia uważają, że powrót do starego systemu byłby błędem. - Musimy wszyscy zadbać, żeby produkt o nazwie "T-Mobile Ekstraklasa" był lepszy. Tylko to poprawi perspektywy finansowe. Dziś dla klubu z Bielska-Białej niekoniecznie się to opłaca, ale po zakończeniu budowy stadionu wszystko się zmieni - zaznaczył prezes.

Zdania na temat reformy są jednak podzielone. Kontrowersje budzi zwłaszcza podział punktów po fazie zasadniczej. - Więcej jest plusów. Uważam, że przy aktualnych zasadach mamy więcej meczów o stawkę. Warto sobie przypomnieć ile było emocji w końcówce fazy zasadniczej. Kilku zespołom zależało na awansie do grupy mistrzowskiej i walczyły na całego. Przez to spotkania trzymały w napięciu, a kibice nie mogli narzekać na brak emocji. Oczywiście są jeszcze pewne zastrzeżenia. One dotyczą przede wszystkim terminarza. Niektórym klubom nie odpowiadają mecze w poniedziałek lub o godz. 20.30, bo wtedy fani przyjezdni mogą mieć kłopot z powrotem do domu. Sama formuła rozgrywek jest jednak zadowalająca - zakończył Borecki.

Źródło artykułu: