Jan Żurek postawił na catenaccio i się opłaciło
GKS Tychy miał prosty pomysł na pokonanie Sandecji Nowy Sącz i udało się go zrealizować. Przyjezdni strzelili bramkę i zamurowali dostęp do swojej. Taktyka okazała się strzałem w dziesiątkę.
Na innym biegunie była Sandecja Nowy Sącz, będąca już niemal pewna utrzymania. - Cieszę się, że nie jesteśmy w sytuacji GKS-u Tychy i każdy kolejny mecz nie jest dla nas walką o życie. Wcześniejszymi wynikami doprowadziliśmy do komfortowej sytuacji, co jest bardzo ważne - zaznaczył trener Ryszard Kuźma.
Odmienny był również styl, prezentowany przez gospodarzy. Biało-czarni byli stroną przeważającą i potrafili w efektowny sposób przedostać się pod bramkę rywali. Więcej operowali piłką, ale gola jednak nie strzelili i przegrali drugi mecz przed własną publiką na wiosnę, jeśli liczymy jedynie pierwszoligowe boje.
- Po tym meczu jestem trochę podłamany tym, że nie wygraliśmy, czego bardzo chcieliśmy. Żeby tak się stało nie można stracić gola, a ten padł po jednej z nielicznych akcji gości. Potem całe spotkanie przesiadywaliśmy na ich połowie, ale brakowało nam wykończenia, ostatniego podania i agresji w polu karnym. Dużo pracowaliśmy w ataku pozycyjnym, utrzymywaliśmy się przy piłce i często zagrywaliśmy na skrzydła, ale dośrodkowania były niecelne, albo nikt ich nie zamknął. Brakowało nam też strzałów z dystansu. Nie mieliśmy klarownych sytuacji, więc trudno było pokusić się o jakąś zdobycz. Biliśmy mocno głową w mur, ale w piłce jest z reguły tak, że ciężko coś tworzyć, a łatwiej grać prostymi środkami - stwierdził szkoleniowiec sądeckiego zespołu.
Skuteczne catenaccio - relacja z meczu Sandecja Nowy Sącz - GKS Tychy