Piotr Zarzycki: Leo Beenhakker ogłosił skład reprezentacji na najbliższe spotkanie z Irlandią. Znalazło się w nim miejsce zarówno dla pana jak i Rogera. Myśli pan, że zadomowiliście się w kadrze na stałe?
Jakub Wawrzyniak: Wydaje mi się, że w tych kategoriach nie powinno się myśleć o reprezentacji. Żeby grać w kadrze, trzeba dobrze grać w każdym meczu ligowym i ja nigdy nie będę tego traktował tak, że w kadrze się zadomowiliśmy.
A jeżeli chodzi o Legię. Na początku sezonu nie miał pan miejsca w wyjściowym składzie. Teraz jednak wygrywa pan rywalizację z Tomaszem Kiełbowiczem.
- Uważam, że każdy piłkarz musi znać swoją wartość i być pewnym siebie. Aczkolwiek musi dawać z siebie pewne argumenty i ja myślę, że na dzień dzisiejszy je mam. Jestem podstawowym piłkarzem Legii, praktycznie od drugiej kolejki gram regularnie jako lewy obrońca. Także na dzień dzisiejszy to ja jestem piłkarzem pierwszego składu.
Ostatni ligowy mecz z Lechią wygraliście pewnie 3:0, przy czym sprawialiście wrażenie jakbyście zrobili to najmniejszym nakładem sił. Takie było zamierzenie?
- Nie, absolutnie. Chcieliśmy wygrać wysoko i udało się wygrać 3:0. Myślę, że w drugiej połowie graliśmy bardzo szybko piłką będąc przy tym zespołem zdecydowanie lepszym. Aczkolwiek zdobyliśmy bramkę dopiero po stałym fragmencie gry. Ze stylu, w którym graliśmy powinniśmy być zadowoleni.
W tym spotkaniu nie zawiodła także skuteczność. Oddaliście sześć strzałów w światło bramki, z czego aż trzy znalazły drogę do siatki. Natomiast w poprzednich spotkaniach skuteczność była chyba jednym z największych problemów?
- Tak, był taki mały zastój w meczach w Poznaniu i z ŁKS-em kiedy nie strzelaliśmy bramek. Ale cieszymy się, że dochodzimy do wielu sytuacji bramkowych. Forma Taksure Chinyamy zwyżkuję, Bartek Grzelak również gra bardzo dobrze. A więc forma napastników idzie w dobrym kierunku i jeszcze trochę bramek strzelą. Do tego miejmy nadzieję, że swoje dołożą pomocnicy. To wszystko naprawdę idzie w dobrym kierunku i mam nadzieję, że Legia zakończy rundę na pierwszym miejscu.
W meczu z Lechią równie dobrze zaprezentowała się obrona. Czy można powiedzieć, że gra Legii z tego spotkania jest grą docelową, którą Legia chce zawsze prezentować?
- Wydaję mi się, że gra w drugiej połowię może być już tą grą. Graliśmy dobrze i szybko piłką. Praktycznie jedyne co Lechia mogła robić to wybijać piłki do przodu. Zagraliśmy bardzo wysoko pressingiem na ich połowie. Jeżeli taką formę, jaką prezentowaliśmy przez większość drugiej połowy z Lechią będziemy prezentować w kolejnych spotkaniach to będę spokojny, ponieważ potencjał i nasze możliwości są większe od możliwości drużyn, z którymi zagramy jeszcze w tej rundzie.
I tu dochodzimy do kolejnego meczu, czyli piątkowego spotkania z Polonią Bytom. Recepta na zwycięstwo w tym meczu jest prosta?
- Musimy znać swoją wartość i wydaje mi się, że tu nie można za dużo mówić o Polonii Bytom. To my jesteśmy zdecydowanym faworytem tego spotkania i musimy przede wszystkim patrzeć na swoją grę. Jeżeli w ten mecz włożymy tyle zaangażowania co Polonia, to wtedy o wyniku zadecydują umiejętności, a te są z pewnością po naszej stronie.
Legia przed tym spotkaniem jest liderem tabeli. Ostatnio były piłkarz - m.in. Legii - Marek Citko powiedział, że Legii brakuje charakteru i nie ma w niej zawodnika, który poderwałby resztę zespołu kiedy mu nie idzie. Zgodzi się pan z tą tezą?
- Kto tak powiedział?
Marek Citko.
- Może jak zespołowi nie szło. Był to okres na początku sezonu kiedy niestety byliśmy w formie zniżkowej i każdy z nas grał poniżej swoich możliwości. Także ja się z tym kompletnie nie zgadzam. Uważam, że w Polsce nie ma aż takich indywidualności, które potrafiłyby same przesądzić losy spotkania. Tak kiedyś grał Boniek, teraz może Paweł Brożek - na przykładzie dzisiejszych piłkarzy - w polskiej lidze potrafi sam wygrać mecz. Jednak główna siła polskich drużyn to kolektyw i gra zespołowa.