Podoliński objął Pasy na początku czerwca po trzyletniej pracy w I-ligowym Dolcanie Ząbki, a wcześniej prowadził zespoły z niższych lig. Poniedziałkowy mecz w Zabrzu był jego debiutem w najwyższej klasie rozgrywkowej. Nieudanym, bo Górnik dość pewnie wygrał 2:0.
[ad=rectangle]
- Nie tak to sobie wyobrażałem. Przede wszystkim chciałem zdobyć punkty dla Cracovii. Bardzo nieśmiało zaczęliśmy. Mieliśmy przede wszystkim problem z wyprowadzeniem gry od tyłu. Bartek, Mateusz i Tomi praktycznie nie grali w pierwszej połowie w piłkę i nie chcieli tego robić. Jeśli nie będziemy budować akcji od tyłu, to problemem będzie budowanie przewagi w środku pola. Jeśli będzie grali tylko długą piłą, to będziemy mieli problem. Nie możemy grać na alibi z tyłu - mówi trener Cracovii.
- Ten mecz miał dwa oblicze. W pierwszej połowie byliśmy nieobecni na boisku. Bardzo słabo weszliśmy w mecz. Mieliśmy ogromne problemy, szczególnie w obronie. W drugiej połowie prezentowaliśmy się całkiem inaczej i aż szkoda tych pierwszych 45 minut. Myślę, że przy wyniku 0:0 bylibyśmy w stanie powalczyć o punkty. Spotkanie z Legią będzie dobrą okazją do rehabilitacji - dodaje Podoliński.
Krakowianie zaczęli grać przyzwoicie dopiero od 60. minuty, gdy na boisku pojawił się Sebastian Steblecki, ale dobrej gry starczyło im tylko na wypełnienie kwadransa. - Po to są zmiany. Chcieliśmy to ożywić i udało się. Wiążę się to pewnie z tym, że i Górnik opadł z sił. Fizycznie nie mamy się czego wstydzić - mówi trener Pasów.
Szukając plusów w Cracovii, wypada wspomnieć świetne interwencje Krzysztofa Pilarza i postawę wspomnianego Stebleckiego: - Krzysiek Pilarz swoimi interwencjami w pierwszej połowie sprawił, że w przerwie jeszcze mogliśmy pooddychać i mieć nadzieję na korzystny wynik. Sebastian Steblecki potwierdził, że jest bardzo kreatywnym piłkarzem, a tego nam brakowało w pierwszej połowie. Dobre zmiany dali też Boubacar i Przemek Kita. Po to są zmiany, żeby odmienić oblicze drużyny i w jakimś stopniu to się udało.