Oba pojedynki - przeciwko JK Nomme Kalju i Stjarnan FC - miały bliźniaczy przebieg. Kolejorz wyraźnie przeważał, stwarzał sporo klarownych sytuacji, ale nie zadawał ciosu, zaś w drugiej połowie popełniał prosty błąd, po którym tracił decydującego gola.
W T-Mobile Ekstraklasie poznaniacy takich kłopotów nie mają. Gdy dochodzą do dobrych okazji, to trafiają do siatki. - Zarówno Estończycy, jak i Islandczycy bronili się bardzo głęboko, 30 metrów od swojej bramki. Preferowali futbol w stylu amerykańskim, czyli daleki wykop do przodu w poszukiwaniu jednej dobrej akcji. Taka taktyka to wyczekiwanie aż powinie nam się noga - uzasadnił Mariusz Rumak.
[ad=rectangle]
- W meczach ligowych mamy więcej miejsca, przez co gra nam się nieco łatwiej. Dodatkowo w Islandii - na sztucznej murawie - gra była po prostu wolniejsza ze względu na specyfikę nawierzchni. Rywale mieli mnóstwo szczęścia, ale my zrobimy w drugim spotkaniu wszystko, by odrobić stratę i awansować. Pałamy żądzą rewanżu i to nastawienie na pewno się nie zmieni - bez względu na to co przyniesie niedzielna potyczka z Wisłą Kraków - dodał.
Jaka jest forma psychiczna poznaniaków? To był dla nich drugi tak smutny powrót w krótkim czasie. - Wsiadaliśmy do samolotu w środku nocy, więc byliśmy bardzo spokojni. Nie chcę używać mocnych słów, jednak zdenerwowanie było ogromne. Gdybyśmy mogli zagrać rewanż dzień po dniu, to byśmy to zrobili i jestem spokojny o wynik takiego meczu - zaznaczył Rumak.
Ostatecznie obie drużyny spotkają się w czwartek o godz. 19.00.