Po golu Arjena Robbena na początku drugiej połowy Bayern Monachium prowadził z VfL Wolfsburg 2:0, ale goście złapali kontakt po trafieniu Ivicy Olicia. Gdyby w 79. minucie "pudła" sezonu nie zaliczył Junior Malanda, którego strzał z dwóch metrów na pustą bramkę okazał się niecelny, zespół Dietera Heckinga odrobiłby straty.
- Przy 2:2 byłoby ciężko i gdyby Wolfsburg wyrównał, moglibyśmy nie zdobyć zwycięskiego gola. Tym niemniej przy nieuznanej bramce na 3:1 nie było spalonego i jest mi przykro z powodu strzelca. Gdyby Rode trafił już w debiucie, nabrałby wiele pewności siebie. Taki jest jednak futbol - komentuje Matthias Sammer na łamach sport1.de.
[ad=rectangle]
Po niewykorzystanej "setce" Malandy Bawarczycy ponownie ruszyli do przodu i byli krok od przypieczętowania wygranej. - Ta sytuacja pod naszą bramką pobudziła nas do aktywniejszej gry i sprawiła, że się przebudziliśmy. Nie możemy tylko grać w piłkę, musimy być też fajterami - tłumaczy Thomas Mueller w rozmowie z oficjalnym portalem Bayernu.
Mniej z gry, a bardziej z kompletu punktów cieszy się Pep Guardiola. - Dla każdego trenera najważniejsze jest zwycięstwo, dlatego jestem bardzo, bardzo zadowolony. Walczyliśmy na całego, ale w drugiej połowie Wolfsburg był od nas lepszy. Nie możemy jednak zapominać, że to zespół z czołówki ligi - przyznaje. - Nie mogliśmy idealnie przepracować okresu przygotowawczego, dlatego na inaugurację liczą się przede wszystkim trzy punkty - dodaje Arjen Robben.