Olsztynianie są aktualnie wiceliderem, zaś ekipa Wojciecha Stawowego na razie zawodzi na całej linii i plasuje się dopiero na 15. pozycji. - Miedź była szykowana na awans i na pewno nie grają tam przypadkowi zawodnicy. Wiadomo jak ułożył się dla niej początek sezonu, jednak ta drużyna ma duże możliwości i w każdej chwili może "odpalić". To jeden z lepszych jakościowo zespołów na zapleczu ekstraklasy - nie ma wątpliwości Mirosław Jabłoński.
Zarówno Stomil, jak i Miedź są ogromnymi zaskoczeniami - ci pierwsi in plus, drudzy wręcz odwrotnie. - Jeśli chodzi o nas, to przed rozpoczęciem rozgrywek spodziewać się można było właściwie wszystkiego. Mi zależało przede wszystkim na poprawie gry obronnej. Poukładaliśmy drużynę w tyłach, a także udało nam się ją skonsolidować. Zawodnicy się rozumieją, solidnie wygląda też asekuracja. Stąd dobre wyniki i mało straconych goli - wyjaśnił trener.
[ad=rectangle]
Olsztynianie są wiceliderem I ligi, mimo to Jabłoński wciąż widzi mankamenty w ich grze. - Szwankuje przejście z defensywy do przodu, mimo że kilka kontr wyprowadziliśmy całkiem nieźle. Mamy jednak problemy w ataku pozycyjnym, dużo jest strat i niecelnych podań. Nasza siła rażenia nie jest zadowalająca i nie stwarzamy tak wielu sytuacji, jak powinniśmy. Na szczęście dysponujemy kilkoma niezłymi jakościowo piłkarzami i oni robią różnicę. Nie strzelamy dużo bramek, ale niewiele też ich tracimy, dlatego na rezultaty nie można narzekać.
Szkoleniowiec I-ligowca uważa jednak, że wszelkie mankamenty trzeba jak najszybciej zniwelować. - Dotąd z siedmiu spotkań aż pięć graliśmy na wyjeździe. Te okoliczności sprzyjały naszej defensywie. Przyjdzie jednak moment, w którym będziemy się musieli bardziej otworzyć. Dlatego potrzebna nam jest równowaga. Ja zresztą lubię ofensywny styl i chciałbym, żeby moja drużyna go pokazywała - zakończył.