Dla krakowskiej drużyny pojedynki z Zawiszą są zawsze bardzo trudne. Tym razem Wisła w drugiej połowie w Bydgoszczy nawet przegrywała 1:2, ale w końcówce podopiecznym Franciszka Smudy udało się strzelić trzy bramki i to oni zwyciężyli 4:2. Jednym z bohaterów gości był Mariusz Stępiński, który powrócił do polskiej ligi po nieudanej przygodzie w niemieckiej Bundeslidze, gdzie nie sprawdził się w ekipie FC Nürnberg.
[ad=rectangle]
- Pierwsza połowa w naszym wykonaniu była trochę dziwna. W drugiej części pachniało bramką dla gospodarzy i straciliśmy od razu dwa gole. Trzeba w tym miejscu podkreślić, że zespół dobrze zareagował na taką sytuację i odpowiedzieliśmy rywalom trzema trafieniami. Są plusy, ale jest też sporo minusów. Na razie wygraliśmy czwarty mecz z rzędu i oby tak dalej - podkreślił Stepiński.
Młody napastnik Wisły Kraków jest też zadowolony z zakończenia bojkotu przez kibiców Białej Gwiazdy. Na miejscowy stadion wrócił wreszcie doping fanów, czego piłkarzom lidera T-Mobile Ekstraklasy mocno brakowało. Teraz z takim samym problemem walczą w Bydgoszczy. - Trybuny nie powinny tak wyglądać. U siebie na meczu z Legią Warszawa liczymy na głośny doping naszych sympatyków. Wreszcie mogłem powrócić do gry na najwyższym poziomie. Ten debiutancki stres jest już dawno za mną, bo w Ekstraklasie rozegrałem ponad trzydzieści meczów. Na zmianę klubu zareagowałem pozytywnie - cieszył się Stępiński.
Zapytaliśmy napastnika Wisły, gdzie są największe różnice pomiędzy Bundesligą i T-Mobile Ekstraklasą? - Jak pan sobie włączy telewizor, to od razu można zobaczyć wszystkie różnice. Więcej tutaj dodawać nie można. Ostatnio grałem w reprezentacji młodzieżowej dwa spotkania i nie atakowałem bramki rywali od strony słupka jako pierwszy. W Bydgoszczy pamiętałem słowa trenera, który kazał mi iść na krótki słupek, wyprzedzić pierwszego obrońcę i tak też tu zrobiłem - zakończył Stępiński.