Rafał Grzelak: Aby myśleć o wygranej, musieliśmy pierwsi zdobyć bramkę

Flota Świnoujście pokonała w małych derbach 2:0 Arkę Gdynia i nie pozwoliła rywalom na zbyt wiele. Po pierwszej bezbramkowej połowie, po przerwie wynik otworzył były zawodnik Arki - Rafał Grzelak.

Marcin Celejewski
Marcin Celejewski

Początek meczu i pierwsza odsłona nie wskazywały, że po przerwie kibice doczekają się tak wielu ofensywnych akcji. Spotkanie na dobre rozpoczęło się w 52. minucie, kiedy Flota po bramce Rafała Grzelaka wyszła na prowadzenie.

- Myślę, że zachowawcza postawa na początku spotkania wynikała z ustawienia naszego i Arki. My przede wszystkim mieliśmy założenie, że grając u siebie od samego początku musimy dążyć do strzelenia bramki, żeby wygrać ten mecz. Mieliśmy swoje szansę, parę niewykorzystanych okazji i dlatego ta pierwsza połowa mogła tak wyglądać. Nieważne jednak co inni myślą o tym spotkaniu, gdyż ja uważam z perspektywy boiska, że zarówno pierwsza połowa jak i druga mogły się podobać - oceniał pomocnik Floty.
Po utracie bramki, gdynianie próbowali odpowiedzieć, lecz z ich poczynań nic nie wynikało. Im bliżej końca meczu tym bardziej do głosu dochodzili Wyspiarze, który dziesięć minut przed końcem podwyższyli prowadzenie. - Drugi gol pozwolił nam odetchnąć, chociaż mogliśmy zdobyć go szybciej, bo mieliśmy swoje okazje. Charlie miał kilka szans, w paru sytuacjach sędzia odgwizdał spalonego i tak się to potoczyło - mówił Grzelak. - Rywalom po drugiej utracie gola nie pozostało nic innego jak jeszcze bardziej zaatakować i liczyć na gola chociaż kontaktowego. Wykorzystaliśmy to, że zmienili ustawienie na trzech obrońców i mogliśmy spokojnie kontrolować przebieg meczu. Trener wpuścił na murawę paru "świeżych" zawodników i to zaprocentowało.
Rafał Grzelak pomimo 32 lat wciąż prezentuje wysoki poziom Rafał Grzelak pomimo 32 lat wciąż prezentuje wysoki poziom
Na wiosnę sezonu 2012/13 Grzelak reprezentował barwy Arkowców. Zagrał jedynie kilka spotkań od pierwszej minuty i bez strzelonej bramki przeniósł się do Świnoujścia. W pojedynku ze swoim poprzednim klubem potwierdził swoją wartość będąc najlepszym zawodnikiem na boisku. - Cieszę się z każdej bramki i nie zwracam uwagi na to, komu strzelam. Czy jest to ostatnia drużyna w lidze czy pierwsza, najważniejszy jest efekt, tym bardziej, że nie strzelam wielu goli, więc każdy mnie cieszy - komentował 32-letni zawodnik. Sytuacja w klubie z wyspy Uznam wciąż jest bardzo zła. Oprócz sporego zadłużenia, dochodzi brak funduszy na bieżącą działalność oraz wniosek o upadłość klubu złożony przed poprzednich włodarzy.

- Każdy z osobna przeżywa to na pewno inaczej. Sytuacja na ten moment trochę się poprawiła. Mało brakowało, a do rozgrywek byśmy w ogóle nie przystąpili. W trakcie sezonu również dochodziły do nas słuchy, że którego z meczu możemy nie rozegrać i to nie jest łatwe dla piłkarza. Robiliśmy jednak swoje i przygotowywaliśmy się do każdego pojedynku. Nikt nie spuścił głowy w dół i każdy pracował dla siebie. Gdyby w tamtym momencie teoretycznie przestał istnieć klub, to nie wyobrażam sobie, żebyśmy usiedli przed telewizorem z założonymi rękoma i nic nie robili. Każdy musiał być przygotowany na ewentualne przenosiny do innego zespołu. Cieszymy się, że jesteśmy tutaj, gdzie każdy podjął kroki, żeby być - zakończył były piłkarz Boavisty.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×