Sebastian Mila wrócił do łask kibiców: "Warto było czekać na taki okrzyk"
Sebastian Mila znów jest w znakomitej formie, znów decyduje o wynikach Śląska i znów kibice skandują jego imię i nazwisko. Ten piłkarz drużynie WKS-u zapewnił trzy punkty w meczu z Górnikiem Łęczna.
Artur Długosz
- Myślę, że druga połowa była zdecydowanie lepsza w naszym wykonaniu. Drużyny przeciwne wiedzą, że potrafimy grać w piłkę i że ostatnie mecze były dobre. Będzie nam się już coraz ciężej grało. Generalnie to już jest taki sygnał, że spotkania u nas będą coraz trudniejsze, bo zespołom, które tu przyjeżdżają, remis absolutnie wystarczy i są z niego zadowolone. Dlatego tak trudno nam się grało z Górnikiem Łęczna. Rzeczywiście przy naszym stylu piłkarze z Łęcznej stworzyli sobie parę dobrych sytuacji z których mogli strzelić bramkę, ale na tym futbol polega, że trzeba być cierpliwym. To my w tym spotkaniu byliśmy cierpliwi i udało nam się wygrać - mówił po meczu z Górnikiem Łęczna Sebastian Mila. Śląsk Wrocław beniaminka T-Mobile Ekstraklasy pokonał 2:1. Przy pierwszym trafieniu dla WKS-u Mila miał spory udział, a drugiego gola, już w doliczonym czasie gry, strzelił sam.
Po tym golu Milę, a także kibiców na wrocławskim stadionie, ogarnął szał radości. Fani także skandowali imię i nazwisko strzelca. - To jest bardzo miłe. Siódmy rok mi teraz idzie w Śląsku Wrocław. Warto było czekać na taki okrzyk, jak teraz. Mogę być zadowolony i czuję się z tym fantastycznie - podsumował były kapitan Śląska Wrocław.
Kolejny błąd Mariusza Pawełka: "Każdemu to się może zdarzyć"