Śląsk Wrocław zespół Piasta Gliwice pokonał 3:0. W tym spotkaniu podopieczni Tadeusza Pawłowskiego oddali 24 strzały, z czego osiem było celnych. - Pierwsza połowa łatwa nie była, ale dominowaliśmy, lepiej operowaliśmy piłką. Mieliśmy więcej sytuacji. Wiedzieliśmy, co mamy grać. Ćwiczyliśmy przez dwa tygodnie, chcieliśmy szczególnie poprawić tę skuteczność pod bramką przeciwnika, wykorzystywanie sytuacji, bo poprzednie mecze wygraliśmy, ale po 1:0 czy 2:1. Teraz chcieliśmy to wykorzystać. Wpadły trzy bramki i z tego się cieszymy - mówił po ostatnim gwizdku sędziego Tomasz Hołota.
[ad=rectangle]
Po pierwszej połowie sobotniego spotkania wynik był bezbramkowy. Wrocławianie mieli jednak zdecydowanie większe posiadanie piłki, które wynosiło 71 proc. Aż 16 razy zielono-biało-czerwoni dośrodkowywali też w pole karne gliwiczan. Gole padły jednak dopiero po zmianie stron. - Początek drugiej połowy, marzenie. To była chyba 47. minuta czy nawet wcześniej. Zdobyliśmy gola na 1:0. Później się o wiele łatwiej grało. Piast usiadł, a my dominowaliśmy na boisku - komentował nominalny pomocnik, który w WKS-ie pełni rolę stopera.
Wrocławianie przez praktycznie całą drugą połowę kontrolowali losy potyczki, zdołali strzelić jeszcze trzeciego gola i pewnie sięgnęli po komplet punktów. - Z perspektywy boiska to tak do końca nie jest, bo 2:0 to niebezpieczny wynik. Jeżeli Piast zdobyłby gola, to byłoby to kontaktowe trafienie. Trzeba być skoncentrowanym do końca. I tak właśnie graliśmy. Zdobyliśmy kolejnego gola na 3:0 i chyba ta bramka już zadecydowała o wyniku - podsumował Tomasz Hołota.