Dla Białej Gwiazdy to pierwsza wygrana z Góralami przy Reymonta, choć w 55. minucie nie zanosiło się na przełamanie czarnej serii spotkań z Podbeskidziem. Wisła przegrywała wtedy 0:2 po dublecie Macieja Iwańskiego, ale zdołała wstać z kolan i zwyciężyć 3:2.
[ad=rectangle]
- Nie wiem od kiedy Wisła nie wygrała z Podbeskidziem i rzeczywiście okazał się to trudny przeciwnik - mówi Franciszek Smuda i dodaje: - W pierwszej połowie wyglądało to tak, jakbyśmy się bali się Podbeskidzia. W przerwie powiedziałem, że bez względu na to z kim gramy, musimy u siebie mecze wszystkim wybiegać, wywalczyć i dać z siebie wszystko, bo jeżeli tego nie zrobimy, to spotkania nie wygramy. Wszyscy poszli po rozum do głowy.
"Franz" już w przerwie dokonał dwóch zmian w składzie: w miejsca Łukasza Garguły i Mariusza Stępińskiego weszli Donald Guerrier i Emmanuel Sarki. - Zauważyłem, że musimy wzmocnić skrzydła i wiedziałem, że jeśli Sarki i Guerrier wejdą na boisko i dadzą z siebie wszystko, to możemy być groźni. Okazało się, że Donald narobił więcej popłochu w defensywie Podbeskidzia i dlatego też strzeliliśmy te bramki. Zależało mi na zawodnikach, którzy trochę więcej serca zostawią na boisku, będą bardziej agresywni i waleczni, stąd te zmiany - tłumaczy Smuda.
Były selekcjoner reprezentacji Polski od kilku tygodni powtarza, że jego piłkarze do gry w piłkę muszą dołożyć agresję i determinację. Zwrócił na to uwagę też po spotkaniu z Góralami: - Nie tylko wtedy, kiedy jest 0:2, trzeba rzucić wszystko na jedną szalę, ale także wtedy, gdy jest 0:0. Trudno jest nauczyć zespół, żeby do każdego spotkania od początku podchodził w ten sposób. Chcemy to wpoić zawodnikom tak, by każdy miał to we krwi. Nie można tak robić tylko wtedy, gdy się topimy. Jak zaczynamy od zera, również trzeba dać z siebie wszystko. Zawodnikom za taką walkę jak w drugiej połowie należą się ukłony. Ten zespół naprawdę chce dla Wisły i Krakowa dać z siebie wszystko.