- Spodziewaliśmy się po gospodarzach większego natarcia. Można wręcz powiedzieć, że Lech przez 90 minut nie miał ani jednej klarownej sytuacji. Niestety to już kolejny mecz wyjazdowy, który kończy się dla nas źle, mimo że nie możemy przesadnie narzekać na swoją postawę. Albo tracimy głupie gole, albo takie po strzałach z 40 metrów. Nie pozostaje nam nic innego jak tylko wierzyć, że punkty w końcu przyjdą - powiedział Grzegorz Bonin.
Łęcznianie zgodnie przyznają, że nigdy by się nie spodziewali, iż Muhamed Keita jest w stanie pokonać ich bramkarza tak zjawiskowym uderzeniem jak w niedzielnym pojedynku. - Pewne rzeczy ciężko przewidzieć. Gdy jakiś zawodnik rywala składa się do strzału z takiej pozycji, to nawet oddajemy mu pole, bo wiadomo, że bramki w ten sposób padają niezmiernie rzadko. Szkoda, że wpadła akurat wtedy, zwłaszcza że szło nam w tym spotkaniu naprawdę przyzwoicie - dodał doświadczony pomocnik.
[ad=rectangle]
Bonin uważa, że szczęście wkrótce uśmiechnie się także do beniaminka. - Myślę, że w przekroju całych rozgrywek to wszystko się wyrówna i nazbieramy wystarczająco dużo punktów, by zrealizować swoje cele. Takie porażki mogą podłamać drużynę, ale my zdążyliśmy się do nich przyzwyczaić. To był już kolejny wyjazdowy mecz z rzędu, w którym prezentowaliśmy się dobrze, a jednak schodziliśmy z boiska pokonani. Trzeba wierzyć, że zła karta się odwróci - zakończył.