Jest piękny stadion - jeden z ładniejszych w całej Polsce. Jest doskonałe zaplecze i warunki do treningu, czego przykładem mogą być choćby boiska, na których z powodzeniem piłkarze mogą trenować, w tym obiekt ze sztuczną nawierzchnią tak potrzebny do zajęć w okresie zimowym. Niektóre kluby ekstraklasy nie posiadają nawet jednego dodatkowego miejsca. Wszyscy piłkarze (bez wyjątku), którzy mieli okazję zaznajomić się z bazą KSZO potwierdzają, że takie warunki jakie są w Ostrowcu to bez wątpienia warunki na miarę przynajmniej I ligi. Wydawać by się mogło, że są pieniądze na utrzymanie drużyny. Nic jednak bardziej mylnego, bo z tymi ostatnio w klubie przy Świętokrzyskiej bywa różnie.
- Nie zapłaciliśmy pensji, która miała być zapłacona 10 listopada. Będzie ona wypłacona do 25 bieżącego miesiąca. Na razie nie ma powodów do tego, aby się martwić. Jest zawirowanie finansowe, ale piłkarze rozmawiali z właścicielem, który przekazał im co się dzieje i to, że pieniądze zostaną wypłacone - zapewniał jeszcze po ostatnim spotkaniu w rundzie ze Stalą Poniatowa prezes KSZO, Zdzisław Kapka. Podany termin nie został dotrzymany, choć obietnice były. W tej chwili nikt już nie zaryzykuje podania konkretnego terminu kiedy pieniądze wpłyną na konta zawodników.
Prezes klubu, Zdzisław Kapka pytany o sytuację w klubie stara się ją jakoś łagodzić, ale czy rzeczywiście kibice w Ostrowcu Świętokrzyskim nie mają powodów do obaw? Przecież jakiś czas temu przeżywali podobną sytuację, kiedy właścicielem był pan Mirosław Stasiak. Dlaczego w zespole, który powinien grać w najwyższej klasie rozgrywek co pół roku musi dochodzić do jakichś zawirowań finansowych, na których cierpią nie tylko piłkarze mający na utrzymaniu rodziny, ale także kibice, tak bardzo spragnieni prawdziwej piłki na najwyższym poziomie.
Klub szukając oszczędności, zaproponował zawodnikom obniżenie kontraktów o 15 procent, jednak piłkarze nie są takim rozwiązaniem zainteresowani. Ci, którzy stanowili o obliczu drużyny w rundzie jesiennej - czego efektem jest fotel lidera po 19. kolejkach, mówią zdecydowanie nie na takie rozwiązanie, bo prawda jest taka, że znajdą oni bez problemów nowego pracodawcę w II lidze, a niektórzy i w wyższej klasie rozgrywkowej. W tej sytuacji jedyną opcją będzie rozwiązanie kontraktów z ostrowieckim klubem. - Zajęliśmy pierwsze miejsce w lidze na zakończenie rundy jesiennej, jesteśmy Mistrzem Jesieni, a w nagrodę zaproponowano nam obniżenie kontraktów, na co się nie zgadzamy. Wszyscy mamy pewne zobowiązania, rodziny na utrzymaniu. Na razie czekamy, bo nic więcej nie możemy zrobić. Jako zawodnicy pragniemy zaapelować do Prezydenta miasta o pomoc w zaistniałej sytuacji - powiedział jeden z piłkarzy KSZO.
Piłkarze jednak nie będą czekać w nieskończoność i niektórzy z nich otwarcie mówią, że jeśli sytuacja nie ulegnie poprawie to będą chcieli rozwiązać kontrakt z klubem. - Były rozmowy z prezesem klubu, ale w zasadzie nie wiemy nic konkretnego. Czekamy aż zostaną podjęte jakieś decyzje. Jeżeli sytuacja się nie poprawi to niestety, ale będę chciał rozwiązać kontrakt z klubem - przyznał bramkarz ostrowieckiego zespołu, Rafał Kwapisz, który jest w kręgu zainteresowań choćby pierwszoligowej Lechii Gdańsk. Można się tylko domyślać, że do KSZO nie wróci już Kelechi Iheanacho, któremu kontrakt z ostrowieckim klubem wygasa z końcem roku i najprawdopodobniej zawodnik wybierze bardziej egzotyczne miejsce do gry w piłkę.
W tej chwili zawodnikom KSZO nie pozostaje nic innego jak tylko czekać na decyzję co do uregulowania zaległych wypłat i dalszego funkcjonowania klubu. Sytuacja ma się rozstrzygnąć w najbliższych dniach, choć już pojawiły się głosy, że w styczniu klub może przestać istnieć. Czy zamiast obniżać pensje wszystkim zawodnikom, nie lepiej zrezygnować z tych graczy, którzy nie spełnili pokładanych w nich nadziei, a w znacznym stopniu obciążają budżet klubowy? Dlaczego zapadły decyzje o "pozbyciu się" wychowanków klubu, a podpisaniu kosmicznie wysokich kontraktów z piłkarzami, którzy na boisku nie pokazali zupełnie nic, a inkasowali pensje kilkakrotnie większe niż choćby wypożyczeni do Alitu Ożarów Piotr Rosiński, Zbigniew Stępien, Sylwester Mazur, czy też do Orlicza Suchedniów Grzegorz Wojtal. Ci piłkarze z pewnością nie prezentowali się gorzej od niektórych pozyskanych do KSZO zawodników, którzy zupełnie nie sprawdzili się w Ostrowcu. Przewrotnie, to właśnie te kontrakty mogły uszczuplić kasę klubu o kwoty, których teraz brakuje.
Jak wybrną z zaistniałej sytuacji sprawujący władzę nad KSZO, kibice przekonają się już wkrótce. Celem numer jeden w Ostrowcu był awans do I ligi, jednak bez stworzenia odpowiednich warunków finansowo - organizacyjnych, nawet gdyby ten awans udało się wywalczyć, to pierwszoligowa piłka nie ma szans na przetrwanie w Ostrowcu choćby sezonu. Prawda jest brutalna, ale chyba lepsza najgorsza prawda niż najpiękniejsze "kłamstwo". Oczywiście nikt nie zarzuca włodarzom KSZO, że obiecali awans i nie dotrzymali słowa, bo przed piłkarzami jeszcze długa runda wiosenna, w której z pewnością o ligowe punkty łatwo nie będzie, ale plan jest jak najbardziej do zrealizowania. Poza tym przecież nie obiecali. Kwestia tylko takich drobnych szczegółów, które nie będą spędzały snu z powiek piłkarzom i kibicom, ponieważ pewne umowy, zobowiązania zostały podpisane, a niestety nie są realizowane w określonym czasie. Trzeba się tylko teraz poważnie zastanowić co dalej z KSZO, bo o awansie to kibice mogą jedynie pomarzyć… A w tej chwili już nawet nie chodzi jedynie o awans czy jego brak, ale po prostu o byt klubu, który zdążył zapisać już swoją kartę w dziejach polskiej piłki.
Stało się już niemal tradycją, że piłkarze na boiska treningowe przybywają… pieszo, ponieważ klub nie jest w stanie zapewnić im dojazdu na obiekty przy ulicy Różanej czy Kolejowej w Ostrowcu Świętokrzyskim, a z własnej kieszeni do dojazdów przecież dopłacać nie powinni. Oczywiście, że dla zdrowia w ramach "rozgrzewki" można się przespacerować, ale niech to będzie spacer najwyżej w jedną stronę, bo o grypę czy przeziębienie nie trudno po ciężkim treningu czy sparingu.
Rzeczywistość jest brutalna, ale kolejny termin wypłaty nie został dotrzymany. Zaległa pensja, która miała być wypłacona do 25 listopada nie wpłynęła na konta zawodników i w zasadzie nikt nie potrafi powiedzieć kiedy dokładnie przelewy zostaną zrealizowane. Sytuacja jest więc nie do pozazdroszczenia, tym bardziej, że nikt nie wie na czym stoi i dlaczego takowa zaistniała. Przecież miała już być płynność finansowa i żadnych zastojów w realizowaniu wypłat dla piłkarzy. Może wystarczyłaby męska rozmowa, w której została by ona wyjaśniona zawodnikom, aby wiedzieli jaka przyszłość ich czeka i co dalej z ich karierami piłkarskimi? Czy rozmowy z właścicielem dadzą konkretne odpowiedzi na nurtujące pytania? Już teraz można sobie odpowiedzieć, że z pewnością będzie to odwlekanie wyroku na czas… nieokreślony.
Przyszłość klubu wisi w tym momencie na włosku. Cała ostrowiecka piłkarska społeczność zwrócona jest w stronę Taduesza Dąbrowskiego, który w najbliższych dniach ma się wypowiedzieć w kwestii dalszego funkcjonowania klubu. Jak głębokie są to przemyślenia i jakie zmiany czeka klub? Nadzieja zawsze umiera ostatnia, tak więc teraz już tylko pozostaje czekać na ruch właściciela KSZO oraz władz miast, które powinny się zainteresować całą sprawą bez względu na to czy należą do kibiców piłki nożnej czy nie. Przecież mieszkańcy Ostrowca tak bardzo rozkochani w futbolu zasługują na to, aby ich ukochany klub istniał i nadal się rozwijał, a deklaracje ze strony miasta nie pojawiały się tylko wtedy gdy zbliżają się wybory i zależy kandydatom na poparciu mieszkańców. Piłkarze na półmetku rozgrywek sprostali celom, jakie zostały im postawione przed sezonem. Czy sprostają im również pozostali? Chyba nie zanosi się na to, ponieważ w czwartek o godzinie 13.00 odbyła się konferencja prasowa, zwołana przez Zdzisława Kapkę. Poinformował on na niej, że poddaje się do dymisji.
Prawdopodobnie właściciel - Tadeusz Dąbrowski będzie szukał możliwości oddania klubu, który w chwili obecnej posiada długi.