Artur Wiśniewski: Korupcja pożera wszystkich

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Zatrzymanie naszego najlepszego sędziego, Grzegorza G., doskonale pokazuje, w jakim stopniu polska piłka przesiąknięta jest korupcją. Nawet jeśli ten utalentowany arbiter obroni się przed zarzutami, które w środę zostały mu postawione, to trudno nie odnieść wrażenia, że w naszym kraju więcej jest ludzi, którzy umoczeni byli w różnych układach, niż tych nieskazitelnie czystych.

W tym artykule dowiesz się o:

Gdy Michał Listkiewicz, były prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej, po zatrzymaniu pierwszej osoby podejrzanej o korupcję mówił, że to tylko "czarna owca", pomyślałem sobie: kłamie. Dzisiaj nie mam żadnych wątpliwości, że "Listek" mijał się z prawdą. Przez wiele lat stał na samym szczycie struktur naszej piłkarskiej centrali, miał (i ma) potężne znajomości także na szczeblu ponadkrajowym, a tymczasem notorycznie chował głowę w piasek, nie umiejąc otwarcie przyznać, że naszą rodzimą piłkę korupcja połknęła niemal w całości. Listkiewicz ośmieszył się w oczach całego kraju. Kraju, który nie posiada demokratycznych narzędzi, by samemu móc zrobić porządek w PZPN. Listkiewicz nigdy nie potrafił wziąć na siebie odpowiedzialności za popełnione błędy, nigdy nie miał sumienia, by się do nich przyznać. Potrafił za to wykrzykiwać wniebogłosy: "to ja załatwiłem EURO!", by nieco podreperować i tak doszczętnie zniszczony przez lata wizerunek.

- Nie macie moralnego prawa mnie oceniać- mówił do dziennikarzy niedługo po zatrzymaniu znany i lubiany perspektywiczny trener Dariusz W., który spore sukcesy święcił ze stołecznymi klubami - Legią i Polonią. Obecność pana W. na wrocławskiej liście podejrzanych wzbudziła sporą konsternację w całym kraju. Wszystkim chyba nasuwało się pytanie do pana Dariusza: kto zatem ma moralne prawo go oceniać? Dla przestępstw o takim kalibru, w dodatku gdy otrzymało się tak wspaniałe warunki pracy (włącznie z pierwszoligową pensją w trzecioligowej Koronie), nie ma większego usprawiedliwienia. Panie Dariuszu, nie każdy kręcił i kalkulował jak się da, by do czegoś w życiu dojść. Każdy człowiek o prostym kręgosłupie moralnym ma prawo pana oceniać. Wszyscy żyjemy w tych samych czasach i wszyscy na różny sposób odczuwamy piętno tego, że dopiero niespełna 20 lat temu wypłynęliśmy spod rosyjskiej kurateli.

To, co boli w całym tym zamieszaniu, to oprócz faktu masowości zjawiska korupcji, zjawisko masowej hipokryzji.Wit Ż., niegdyś sędzia piłkarski (a ostatnio członek zarządu PZPN), przez parę ostatnich lat zapraszany był do programu "Liga+ Ekstra" jako ekspert do spraw sytuacji kontrowersyjnych, pojawiających się na boiskach naszej ekstraklasy. Panu Ż. postawiono dwa zarzuty korupcyjne za pomaganie jednej drużynie w awansie na najwyższy szczebel krajowych rozgrywek. Stały gość programu emitowanego przez Canal+ szybko stracił możliwość komentowania pracy arbitrów, szybko też pokonał drogę z miana eksperta do oszusta. - Apeluję do działaczy, którzy mają coś na sumieniu, żeby przyznali się do winy - mówił po zatrzymaniu. Czemu nie zrobił tego wcześniej? Taki akt żalu za grzechy najlepiej byłoby wsadzić sobie w kieszeń.

W sytuacji, gdy więcej dziś niż mniej zespołów piłkarskich miało bezpośredni swój udział w procederze korupcyjnym, ciężko jest znaleźć optymalne i sprawiedliwe rozwiązanie, mogące uzdrowić tę trudną sytuację. Karanie drużyn degradacją wydaje się być najuczciwsze, ale cierpią przy tym osoby, które nie miały nic wspólnego z załatwianiem meczów "na lewo". Abolicja to inaczej zapomnienie krzywd, ale trzeba pamiętać, że skoro jest zbrodnia, to i musi być kara. Z kolei wysokie grzywny finansowe byłyby niejako przyzwoleniem na dalsze handlowanie. Można to bowiem interpretować tak: za awans będziesz musiał zapłacić później tyle i tyle, za zdobycie Pucharu Polski tyle, i tak dalej, etc.

Na korupcję nie ma mądrych, tym bardziej, że nie jest to kwestia incydentalna. We Włoszech nie bano się spuścić klasę niżej wielkiego Juventusu Turyn, ale tam sytuacja nie była aż tak bardzo złożona, jak w Polsce. Największą chyba naszą bolączką jest wyraźny brak współpracy pomiędzy organami państwa a organami PZPN-owskich struktur. Gruntowne przeczyszczenie centrali byłoby pewnie dobrym startem dla robienia porządków na szczeblu lokalnym. Nie można bowiem leczyć choroby, zajmując się tylko jej skutkami, a zapominając zupełnie o jej przyczynach.

Źródło artykułu: