Dopóki Werder trenował Robin Dutt, kibice z Bremy nie mieli praktycznie żadnych powodów do zadowolenia. Drużyna z Weserstadion grała fatalnie w obronie, mało kreatywnie w ataku i po 9 kolejkach zamykała tabelę bez ani jednego zwycięstwa. Zmiana szkoleniowca okazała się strzałem w "10" - pod wodzą 45-letniego Viktora Skripnika Werder wygrał 8 spośród 12 spotkań Bundesligi i awansował na 8. pozycję.
[ad=rectangle]
Bremeńczycy począwszy od 17. serii gier wyłącznie wygrywają: 2:1 z BVB, 2:0 z Herthą, 2:1 z Hoffenheim, 2:1 z Bayerem i 3:2 z Augsburgiem. Po raz ostatni tak długą passę zwycięstw w Bundeslidze Werder zanotował na przełomie 2006 i 2007 roku, by zakończyć sezon na najniższym stopniu podium. W tej sytuacji nie sposób nie mówić o odrodzeniu mistrza Niemiec z 2004 roku.
- Werder był lepszy od nas i wygrał w pełni zasłużenie - przyznał opiekun FCA Markus Weinzierl po sobotniej porażce w Bremie. - Możemy być zadowoleni z występu, ponieważ zdołaliśmy zdominować czwartą drużynę tabeli. Z 29 punktami na koncie nie powinniśmy wprawdzie wpadać w euforię, ale oddaliliśmy się od strefy spadkowej i póki co degradacji nie musimy się obawiać - ocenił Skripnik. - Szkoda tylko, że przy prowadzeniu 3:1 nie wykorzystaliśmy wielu okazji - dodał dyrektor sportowy Thomas Eichin.
Drużynę, w której prym wiodą król rzutów wolnych Zlatko Junuzović i trzeci w klasyfikacji strzelców Franco Di Santo, w najbliższym czasie czekają kolejne poważne wyzwania. Werder w następnej kolejce zmierzy się z Schalke 04, następnie zagra z VfL Wolfsburg, a w 25. serii gier ugości Bayern Monachium. Te spotkania pokażą, czy bremeńczycy mogą zacząć myśleć o powrocie do europejskich pucharów.