Pucharowa katastrofa nie może się powtórzyć - rozmowa z Piotrem Rutkowskim, wiceprezesem Lecha Poznań

Aktywność Lecha na rynku transferowym to - jak podkreśla wiceprezes Piotr Rutkowski - element większego planu. Jak natomiast wyglądają szanse poznaniaków w batalii z Legią o mistrzostwo Polski?

Szymon Mierzyński: Lech jest odbierany jako jedno z bardziej pozytywnych zaskoczeń zimowego okienka transferowego. Czy z perspektywy władz klubu też to tak wygląda? Przeprowadziliście więcej transferów niż zakładaliście?

Piotr Rutkowski: Nie zgodzę się, że zrobiliśmy coś zaskakującego. Fajnie, że jest to pozytywnie odbierane zarówno przez kibiców, jak i ekspertów. Pamiętajmy jednak, że rozliczać transfery można najwcześniej po pół roku. Dlatego wstrzymałbym się jeszcze z ocenami. Ostatnie lata pokazały natomiast, że potrafimy przeprowadzać skuteczne transfery. Wyszukujemy dobrych zawodników w każdym zakątku Europy. Wiemy przy tym, że potrzebują oni czasu, by się odnaleźć w naszej drużynie i dawać nam jakość, której oczekujemy.
[ad=rectangle]
Jakby nie patrzeć, teraz skład Lecha jest stosunkowo szeroki. Czy to oznacza, że latem ruchów kadrowych będzie już mniej?

- Zawsze strategicznie ważniejsze jest okienko zimowe. Wtedy łatwiej wkomponować do drużyny nowych graczy, gdyż mamy na to nawet dwa i pół miesiąca, w zależności od momentu sprowadzenia piłkarza. W lipcu tego czasu zabraknie, bo może się przecież zdarzyć, że zagramy już w I rundzie eliminacyjnej Ligi Europy. Przerwa byłaby wtedy bardzo krótka, a wiadomo, że dochodzą jeszcze urlopy.

Jeśli chodzi o krótkie przerwy między sezonami, to Lech ma spore doświadczenia z lat poprzednich, niekoniecznie pozytywne...

- Wiemy doskonale, że nawet na początku pucharowej drogi nie można zlekceważyć żadnego przeciwnika. Cały czas mamy to na uwadze, dlatego już latem ubiegłego roku zapadła decyzja, że największe transferowe "strzały" będą przeprowadzone zimą. Z taką myślą planowaliśmy budżet na wzmocnienia i to zostało zrealizowane.

Teraz już chyba nikt w klubie nie wyobraża sobie podobnego koszmaru jak rok czy dwa lata temu? Odpadnięcie po raz kolejny z przeciwnikiem klasy Żalgirisu Wilno czy Stjarnan FC byłoby nie do przyjęcia.

- To co się wtedy wydarzyło było po prostu katastrofą, a najgorsze, że nie doszło do niej raz, lecz dwukrotnie z rzędu. Mam nadzieję, że wszystkie błędy, które można było popełnić, zostały gruntownie przeanalizowane i się nie powtórzą. Wiele zresztą zmieniło się zarówno w klubie, jak i samym zespole. Jest nowy sztab trenerski, w skład którego obecnie wchodzi jedenastu świetnie przygotowanych do pracy ludzi. Mamy nowych piłkarzy, którzy podchodzą do gry z większą swobodą, mają już międzynarodowe doświadczenie i umiejętność gry pod presją.

Maciej Skorża, choć nie jest zaawansowany wiekowo, ma spory bagaż i materiał poglądowy, bo pracował wcześniej w kilku topowych polskich zespołach. Na ile to może pomóc Lechowi?

- Jesteśmy jednym z dwóch największych klubów w kraju, więc to doświadczenie jest nieodzowne. Rzeczywistość jest taka, że my stale walczymy o mistrzostwo, mamy najwyższą frekwencję w całej ekstraklasie, zatem sztab szkoleniowy musi też mieć określone kompetencje. W Poznaniu nie ma mowy o asekuracji. Tu trener nie może powiedzieć na konferencji prasowej, że walczymy o utrzymanie. W Lechu to nie przejdzie. A co do samego Macieja Skorży, to w ostatnich dziesięciu latach najbardziej utytułowany szkoleniowiec w Polsce. Nikt w tym czasie nie wygrał więcej. Do tego dochodzi to co wyniósł z udziału w fazie grupowej Ligi Europy.

[nextpage]Jak duży jest pana zdaniem dystans dzielący aktualnie Lecha i Legię? A może w ogóle go nie ma i dziś potencjał obu drużyn jest podobny?

- Myślę, że gdy spojrzymy na ostatnie bezpośrednie spotkania obu drużyn - czy to u nas, czy w Warszawie - to okazuje się, że poziom obu ekip jest wyrównany. Legia zasłużenie wywalczyła mistrzostwo Polski, ale my już jesienią ubiegłego roku na jej stadionie pokazaliśmy jakie mamy ambicje i potencjał.

Jest jednak różnica finansowa między oboma klubami. Czy gdyby Lech zaszedł w europejskich pucharach tak daleko jak Legia, miałby szansę tę różnicę zniwelować?

- Oczywiście. Jeśli zagramy w fazie grupowej europejskich pucharów i awansujemy jeszcze dalej, to i klubowy budżet odczuje to w odpowiedni sposób, a dla nas będzie to przesłanka, by np. nie być zmuszonym do sprzedaży najlepszego zawodnika tylko po to, by zapewnić sobie płynność. Spójrzmy jednak na to z innej strony. Mamy lepszą akademię i skauting, przeprowadzamy skuteczne transfery i liczymy, że nasi kibice już wkrótce będą mieli powody do wielkiej dumy.

Trener Henning Berg często w obecnym sezonie wystawiał całkowicie różne jedenastki w pojedynkach ligowych i pucharowych. Na papierze Lech także bez trudu uzbierałby dwa składy ze znanymi nazwiskami. Czy wyobraża pan sobie jednak taką sytuację w praktyce?

- Wydaje mi się, że jeśli wzięlibyśmy pod uwagę zawodników z akademii, to bylibyśmy w stanie uformować nawet trzy jedenastki. Dwie z nich na pewno byłyby równorzędne. Czy to by się sprawdziło? Trzeba by było przetestować. Legii w moim odczuciu ta sztuka się udała, choć jej przewaga punktowa stopniała. Niemniej wyszła z grupy w Lidze Europy, jednocześnie utrzymując pozycję lidera w ekstraklasie.

Czy odpadnięcie Legii z europejskich pucharów wywrze wpływ na walkę o tytuł i szanse pozostałych drużyn?

- Ja się cieszę, że przyjdzie nam grać z najsilniejszą Legią, która nie będzie miała za sobą czwartkowego meczu w pucharach. Za niespełna dwa tygodnie rywal będzie w stu procentach skoncentrowany na rywalizacji ligowej, a to jeszcze bardziej uatrakcyjni widowisko. Z drugiej strony gra w pucharach to dodatkowe punkty rankingowe, a także poprawa wizerunku całej polskiej ligi.

Dla poznańskich kibiców prześcignięcie Legii to spory prestiż. Czy władze klubu podchodzą do sprawy podobnie? Ma to dla pana jakiekolwiek znaczenie, że o tytuł rywalizujecie akurat z tym zespołem?

- Chcemy wygrać ligę bez względu na to kogo musimy wyprzedzić. Wszyscy bardzo lubimy spotkania z Legią i cieszymy się na nie. Gdy gramy z Legią, to nigdy nie brakuje emocji. Naprzeciw siebie stają dwie drużyny, które prezentują zdecydowanie najlepszy futbol w kraju. Do tego dochodzą wypełnione trybuny i świetna atmosfera - wyjątkowa nawet na skalę europejską. Do tego właśnie cały czas dążymy. Inną kwestią jest to z kim przyjdzie nam wygrać w bezpośredniej walce o tytuł. Dzisiaj to mnie naprawdę nie interesuje.

Widzi pan jakiś klub w Polsce, który w najbliższym czasie może dobić do Lecha i Legii pod względem sportowym oraz organizacyjnym?

- Są kluby, które wykonują dobrą pracę, ale najważniejsza jest systematyczność. Nie chodzi o to, żeby w jednym sezonie coś wygrać i zaskoczyć wszystkich. Trzeba być w topie np. w okresie dziesięciu lat. To w ostatnim czasie udawało się tylko nam i Legii.

Źródło artykułu: