Jagiellonia Białystok przez całe spotkanie w Bielsku-Białej nastawiła się na grę z kontry. Ekipa z Podlasia dzielnie się broniła przed atakami Górali, a kilka razy swój zespół przed stratą bramki uratował Bartłomiej Drągowski. Jadze szczęścia zabrakło w końcówce spotkania. Robert Demjan szczęśliwie przejął piłkę w polu karnym, minął golkipera rywali i umieścił ją w siatce. Tym samym Podbeskidzie odniosło pierwszy w tym roku ligowy triumf na własnym boisku.
[ad=rectangle]
Po zakończeniu spotkania piłkarze Jagiellonii czuli niedosyt. Do zdobycia punktu w Bielsku-Białej zabrakło im nieco ponad minuty. - Nie ma różnicy czy to jest porażka przy bramce straconej w pierwszej minucie czy w ostatniej. Wiadomo, że te w ostatniej gorzej się odbiera, z tego względu, że jest mało czasu na to, by odwrócić losy meczu. W Bielsku-Białej straciliśmy bramkę w 92. minucie, można powiedzieć, że nie podcięło nam to skrzydeł. Tak jak wspomniałem wcześniej, brakło czasu na to, żeby cokolwiek można było stworzyć - stwierdził Rafał Grzyb.
W ostatnich minutach spotkania Jaga musiała sobie radzić w osłabieniu. Boisko po drugiej żółtej, a w konsekwencji czerwonej kartce opuścił Michał Pazdan. Podbeskidzie wykorzystało grę w przewadze i po raz kolejny w tym sezonie w ostatnich minutach meczu strzeliło bramkę.
- Nie wiem czy zabrakło koncentracji, ciężko powiedzieć. W tym momencie byłem już poza boiskiem, nie wiem jak to wyglądało od środka. Podbeskidzie raczej próbowało prostymi środkami dostawać się w nasze pole karne, próbowało wrzutek. W tej ostatniej sytuacji piłka wrzucona była na chaos, troszeczkę przypadku, ale Demjan dobrze się znalazł, wykorzystał sytuację i rywale zwyciężyli - przyznał Grzyb.
Szykuj się na Wisłę!!!