Zremisowali mecz z drużyną, która była faworytem tego starcia. Nie ma nic piękniejszego w sporcie niż niezłomna wiara w to, że jednak się uda. My też wierzyliśmy, że biało czerwoni dadzą radę dowieźć zwycięstwo i choć ta sztuka się nie udała, nie ma powodu by potępiać tę drużynę w czambuł. Nawet za grę w ostatnim meczu.
Nawałka oczywiście również wierzy w to, że wszystko zaczyna się w głowie. To tam rodzi się idea sukcesu. Zarówno tego ostatecznego, jak i tego związanego z precyzyjnym podaniem lub ograniem jednego czy drugiego rywala. Tyle, że w drużynie jest na boisku aż jedenastu piłkarzy i nie ma żadnej gwarancji, że wszyscy w danej chwili myślą tak samo. Nikt nie zagwarantuje, że nie ma takich, którzy tracą wiarę i boją się myśleć o sukcesie lub tych, którzy optimum swoich umiejętności osiągną dopiero za kilka lat. Wtedy w rezerwie pozostaje już tylko ambicja czyli wola walki za wszelką cenę. Taktyka może się posypać, ale nie człowiek, który wierzy.
[ad=rectangle]
Przecież Kamil Glik czy Łukasz Szukała nie są talentami czystej wody. Na poziomie reprezentacyjnym jednak, zwłaszcza ten pierwszy, wznosi się na szczyty własnych umiejętności. Ten drugi, wiedząc, że selekcjonera nie oszuka, podróżował na zgrupowanie w Warszawie przez trzy dni aklimatyzując się w Bukareszcie. Regularnie zdawał też relacje z tego jak i co robi w swoim katarskim klubie. W Dublinie zagrał swoje. Sławek Peszko tak bardzo przejął się rolą zmiennika Kuby Błaszczykowskiego, że zrobił akcję i strzelił gola w jego stylu. Obiecywał, że da z siebie wszystko, pomoże jak będzie mógł i tak właśnie zrobił. Ile mógł wybiegał też coraz bardziej doświadczony i doceniony Maciej Rybus, w kości z rywalami grali Robert Lewandowski i lekko wystraszony agresją rywali Arkadiusz Milik. Siłą spokoju imponował najbardziej "wyluzowany" piłkarz tej kadry Kuba Wawrzyniak. On wie, że wszystko co złe już mu się przytrafiło. Oficjalnie nie rozmawia z mediami, ale nieoficjalnie, na dużym luzie, konwersuje z dziennikarzami. Doświadczony, zupełnie niezasłużenie traktowany przez lata jak batalionowa oferma, której na dłuższą metę nie da się jednak zastąpić piłkarz znalazł złoty środek na swoją obecność w kadrze.
Pytanie dlaczego zatem nie udało się wygrać na boisku niżej notowanego i dysponującego mniejszym potencjałem rywala. Nie dlatego, że sędzia nie wyrzucił z boiska Irlandczyka, który w chamski sposób odepchnął Sebastiana Milę. Nie dlatego, że dobrze broniący Łukasz Fabiański był faulowany przy interwencji po której piłka wyszła na feralny rzut rożny. Nie dlatego też, że w decydującym momencie zabrakło koncentracji, sił lub szczęścia Wawrzyniakowi czy Glikowi. Zremisowaliśmy, bo rywal był mocniejszy, przez całą drugą połowę miał wyraźną przewagę i dopiął swego. Bardzo słabo zagrał Paweł Olkowski i nieoczekiwanie to właśnie prawa strona reprezentacyjnej obrony jest ostatnio większym problemem niż lewa. Gdy jesienią pytałem selekcjonera czy nie warto postawić na grającego świetne mecze w FC Koeln Olkowskiego w miejsce będącego w słabszej formie Piszczka, stwierdził, że na poziomie reprezentacyjnym wciąż nie da się tych piłkarzy porównać. Miał rację, choć obrońca BVB też ostatnio w kadrze nie błyszczał. O stracie punktów zdecydował też brak środka pola i tu znów odniosę się do słów trenera, który ma pełną świadomość, że Tomasz Jodłowiec, jeden z bohaterów meczu z Niemcami, potrafi na dłuższe fragmenty wyłączać się z gry. Tym razem wyłączył się na amen, a niewiele pomóc mógł Grzegorz Krychowiak, który w Dublinie był mocno osłabiony grypą i kuracją antybiotykową. Pytaniem, które pozostanie bez odpowiedzi jest to, czy receptą na złą grę w drugiej połowie nie byłoby wcześniejsze wejście Sebastiana Mili, który palił się do gry będąc świadomy, że przeciwko Irlandii jest w stanie zagrać piłkę taką, jak przeciw Szkocji. Mówiąc, że "może szybko nie biegam, ale za to bardzo szybko myślę" nie wiedział jeszcze, że byłby to jedyny "pass", który doszedłby do któregoś z napastników niedzielnego wieczoru.
Pisząc te słowa nie wskazuję na winowajców. Wskazuję na powody i realnie oceniając sytuację niezmiennie twierdzę, że futbolową Polskę stać na dobry wynik reprezentacji wtedy, gdy tej sprzyjać będzie opatrzność. Wtedy zaangażowanie połączone z jakością i mądrymi decyzjami trenera dawać będzie zwycięstwa. Grupa piłkarzy na poziomie reprezentacyjnym jest niezmiennie wąska, a zmienników na niektórych pozycjach po prostu nie ma. Pozostaje zatem cieszyć się z punktu zdobytego w Dublinie tak, jak cieszyliśmy się z remisu wywalczonego ze Szkocją w Warszawie. Trzeba nadal widzieć szklankę do połowy pełną i być pewnym, że w kolejnym meczu znów zobaczymy piłkarzy walczących do kresu swoich możliwości. Pod tym względem jeszcze nas w tych eliminacjach nie zawiedli. Nadzieje na podbój Europy odłóżmy na moment, w którym polski klub znów zagra w Lidze Mistrzów. Acha, i niech wzorem Widzewa czy Legii z połowy lat dziewięćdziesiątych drużyna taka w większości składać się będzie z polskich piłkarzy.
Sergiusz Ryczel