Thiago Alcantara wrócił do gry po 371 dniach. "Po takiej przerwie futbol to większa wartość"

East News
East News

Przerwa w grze hiszpańskiego pomocnika Bayernu Monachium trwała bardzo długo, ale piłkarz nigdy się nie poddał i w sobotę wreszcie wybiegł na boisko w oficjalnym meczu mistrza Niemiec.

Po transferze z FC Barcelony do Bayernu Monachium Thiago Alcantara miał problemy zdrowotne, ale pod koniec listopada 2013 roku nic mu już nie dolegało i z miejsca wskoczył do wyjściowej jedenastki. Był ważnym ogniwem zespołu, zanim 29 marca 2014 roku podczas pojedynku z TSG 1899 Hoffenheim doznał kontuzji więzadeł w kolanie.
[ad=rectangle]
Hiszpan początkowo miał wrócić do gry po czterech miesiącach, lecz trenować na pełnym obrotach zaczął ostatecznie dopiero w październiku, by doznać kolejnej kontuzji kolana! Leczenie piłkarza nie przebiegało zgodnie z planem, a Pep Guardiola przyznał, iż popełnił błąd decydując się na zbyt szybkie przywrócenie Alcantary do treningów.

Powrót 23-latka do występów nastąpił wreszcie 4 kwietnia 2015 roku, a zatem 371 dni po poprzednim występie. Thiago wbiegł na murawę w 69. minucie w miejsce Philippa Lahma. - To był bardzo emocjonalny moment. Futbol jest nie tylko grą, ale też życiem, a po takiej przerwie ma większą wartość. Było mi bardzo ciężko, odliczałem miesiące, a każdy dzień rehabilitacji był jak finał. Teraz jednak mam już tylko powody do radości - przyznał wzruszony zawodnik, który nie potrafił powstrzymać łez.

- Oczywiście nie jestem jeszcze w najwyższej formie i po 10 minutach zaczęło dokuczać mi zmęczenie. Następnym razem chciałbym zagrać pół godziny albo nawet jedną połowę. Chcę jak najszybciej wrócić do formy, by pomóc drużynie w walce o tytuł - stwierdził, cytowany przez Bild.

Alcantara należy do ulubionych graczy Guardioli, za sprawą którego działacze zdecydowali się wydać 25 mln euro na pozyskanie niezbyt doświadczonego piłkarza. Wiele wskazuje zatem na to, że w niedalekiej przyszłości Thiago odzyska miejsce w podstawowym składzie, chociaż Bastian Schweinsteiger i Xabi Alonso nie zawodzą.

Źródło artykułu: