- Już w pierwszych pięciu minutach mieliśmy dwie, a nawet trzy sytuacje, po których mógł paść gol. Wiedzieliśmy, że jeśli nie przestaniemy napierać, to worek z bramki w końcu się otworzy - zaznaczył Karol Linetty.
Lech wygrał aż 5:1, lecz potrzebował na to 120 minut. Ubytek sił był więc spory. - Myślę, że to nie stanowi problemu. Jesteśmy dobrze przygotowani. Nie mam żadnych obaw związanych z tym, czy w niedzielę wytrzymamy kondycyjnie spotkanie ligowe z Koroną - dodał.
[ad=rectangle]
Oprócz niemałego wysiłku poznaniacy wyszli z czwartkowej batalii dość mocno poobijani. - Walki faktycznie nie brakowało. Błękitni nawet gdy grali w dziesiątkę, stawiali nam duży opór, tym bardziej możemy się cieszyć, że udało się wyjść z opresji, bo w pewnym momencie było ciężko - przyznał Linetty.
Na ile duże były obawy poznaniaków, że odrobienie strat jednak im się nie uda i sensacyjnie odpadną z Pucharu Polski? - W futbolu wszystko jest możliwe, a przykładów na potwierdzenie tego faktu nie brakuje. Mimo to byliśmy w pełni przekonani, że strzelimy tyle goli, ile będzie potrzebne do awansu. Błękitnym należy się natomiast szacunek, oddali dużo serca, walczyli do końca i pokazali, że nawet II-ligowiec może zajść bardzo daleko. Gdyby grali z kimś innym, a nie z nami, na pewno bym im kibicował - powiedział młody pomocnik.
Skąd bierze się fenomen takich drużyn jak Błękitni? Dlaczego ekipy z ekstraklasy często nie są w stanie walczyć tak zaciekle jak niżej notowani rywale? - W ekstraklasie futbol jest inny, poza tym wynika to też z sytuacji na boisku. My cały czas atakowaliśmy, a rywale nastawili się na kontry i gdy tylko trafiła im się czysta sytuacja, to strzelili gola. Najważniejsze jednak, że ostatecznie udało nam się pokazać wyższość - zakończył Linetty.