Już po sobotniej porażce 1:2 z Udinese Calcio działacze AC Milan poważnie brali pod uwagę zdymisjonowanie Filippo Inzaghiego także z tego powodu, że pomiędzy trenerem a zawodnikami doszło do nieporozumień i wzajemnych oskarżeń. Czarę goryczy według włoskich mediów przelała jednak dopiero środowa przegrana 1:3 z Genoą CFC na własnym terenie.
[ad=rectangle]
- Sam nie podam się do dymisji, to byłoby tchórzliwe. Nie wiem, czy zostanę zwolniony, ale jestem gotowy pracować dalej i walczyć do końca - stwierdził "Super Pippo", zapewniając, że w zespole nie ma rozłamu. Dodał przy tym, że ubolewa nad obecną dyspozycją Milanu i z przykrością ogląda postawę swojego ukochanego klubu.
Milan przed końcem rozgrywek czeka jeszcze pięć oficjalnych spotkań. Jedynie komplet zwycięstw mógłby sprawić, że Rossoneri wywalczą przepustki do Ligi Europy, a ten wydaje się nierealny, uwzględniając bezbarwną grę zespołu w ofensywie. Wydaje się przesądzone, że już w niedzielę przeciwko SSC Napoli na ławce trenerskiej zasiądzie Christian Brocchi, czyli szkoleniowiec drużyny młodzieżowej.
Niewykluczone, że już w czwartek zostanie sfinalizowana transakcja nabycia przez Bee Taechaubola pakiety akcji Milanu od Silvio Berlusconiego, która de facto przesądzi przejęcie przez Tajlandczyka sterów w klubie z Lombardii.