Lech Poznań przyzwyczaił już swoich fanów, że nie potrafi rozgrywać dwóch równorzędnych połów. - Nasze spotkania ostatnio tak wyglądają. Jedną połowę gramy lepiej, a drugą gorzej. Przed przerwą dominowaliśmy, stwarzaliśmy sobie sytuacje i zabrakło tylko kolejnych bramek. Teraz można tylko gdybać. To bardzo boli - opowiada Marcin Kamiński, dla którego mecz w Warszawie był pierwszym finałem Pucharu Polski w karierze.
[ad=rectangle]
- Bramka dla nas wisiała w powietrzu. Byliśmy pod bramką Legii cały czas. Nie spodziewaliśmy się jednak, że stracimy gola tak szybko i w tak głupi sposób - dodaje gracz, który w tym sezonie ma najwięcej występów spośród wszystkich lechitów. Nie ma jednak złudzeń, że w drugiej połowie jego zespół zawiódł. - Nasza gra wyglądała bardzo źle - mówi.
- Mamy jednak świadomość, że przegraliśmy puchar, ale pozostajemy w grze o mistrzostwo - pociesza się "Kamyk". - Nie da się zapomnieć o finale, jednak za tydzień na Łazienkowskiej musimy wygrać. Mecz Lecha z Legią, który rozegrany już w następną sobotę, będzie kluczowym w rywalizacji o mistrzostwo Polski.
Sam mecz i otoczka wokół pojedynku o Puchar Polski bardzo przypadła do gustu młodemu obrońcy Kolejorza. - To bardzo fajna rzecz. Jeśli przychodzi 50 tysięcy widzów. To Stadion Narodowy - gra w takim miejscu to coś znakomitego -Atmosfera była fantastyczna. Pod tym względem to był wielki mecz. Kibice dopisali, wiedzieliśmy, że będziemy mieć ich za sobą. Niestety, zawiedliśmy ich - kończy.