Błażej Telichowski: Jeśli ktoś złożył broń, powinien spakować się i wyjechać

Kapitan PGE GKS-u Bełchatów jest załamany kolejną ligową porażką, ale ma nadzieję, że jego zespół jeszcze się podniesie.

Brunatni w kiepskim stylu ulegli w sobotę na własnym terenie Podbeskidziu Bielsko-Biała 0:2 i po zwycięstwie Zawiszy Bydgoszcz z Koroną Kielce to podopieczni Marka Zuba zamykają ligową tabelę. PGE GKS Bełchatów na pięć spotkań przed końcem sezonu do pierwszego bezpiecznego miejsca w stawce traci trzy punkty.
[ad=rectangle]
- Po takich występach najlepiej schować głowę w piasek i nic nie mówić, bo to była tragedia. Motywowaliśmy się przed meczem, każdy mówił, co będzie robił na boisku. Walka może i jakaś była, ale nie było gry. Wszyscy byli jakby wystraszeni. Trening dzień przed meczem wyglądał zupełnie inaczej. Wydawało się, że wyglądać to będzie zupełnie inaczej, że będziemy zespołem, który będzie dominował. W sobotę było odwrotnie. Myślę, że każdy powinien spojrzeć na siebie i właśnie od siebie rozpocząć rozliczanie, a nie szukać winnych wokół. Każdemu po kolei powinno być wstyd za to, co się stało - przyznał po spotkaniu Błażej Telichowski.

Kapitan PGE GKS-u Bełchatów zdaje sobie sprawę, że sytuacja jego zespołu jest dramatyczna
Kapitan PGE GKS-u Bełchatów zdaje sobie sprawę, że sytuacja jego zespołu jest dramatyczna

Niektórzy obserwatorzy zarzucali w sobotę gospodarzom nie tylko słabą grę, ale również brak walki i chęci do zmiany sytuacji na boisku. - Walka walką, ale czasem nie chodzi o to, żeby walczyć, tylko grać piłką, stwarzać sobie sytuacje. Podbeskidzie na pewno zagrało lepiej, niż w pierwszym meczu wiosennym, kiedy wygrało u nas 2:1, ale jest to zespół, który był spokojnie do ogrania. Nie będę szukał wytłumaczenia, bo nie ma to sensu. Za trzy dni mamy kolejny mecz i jak w nim zagramy tak, jak z ekipą z Bielska-Białej, to możemy się po prostu położyć - mówił na gorąco po bolesnej porażce kapitan PGE GKS-u.

Już tradycyjnie po nieudanym meczu Marek Zub szybko zebrał drużynę z boiska i zabrał ją na rozmowę. - Myślę, że powinno zostać między nami to, co trener powiedział nam w szatni. Teraz po każdym meczu schodzimy z murawy i rozmawiamy ze szkoleniowcem. W sobotę na pewno nie było miło. Każdy zdaje sobie sprawę z tego, co się wydarzyło. Nie będziemy klepać się po plecach i mówić, że w kolejnym meczu będzie lepiej, bo ile można? Najlepiej byłoby założyć kominiarkę i się schować, ale tego zrobić nie możemy. Kto złożył broń, niech podniesie rękę, spakuje się i wyjedzie, a pozostali będą walczyć o utrzymanie dopóki jest cień szansy. Rywalizujemy z zespołami, które wcale nie są w dużo lepszej sytuacji. Zostało pięć spotkań, więc póki możemy zostać w tej lidze, będziemy próbowali to zrobić - podkreślił doświadczony obrońca.

PGE GKS Bełchatów jesienią imponował determinacją, konsekwencją i efektywnością. Teraz najbardziej charakterystyczna dla zespołu jest... bezradność. - Między jesienią a wiosną jest przepaść, nie ma co ukrywać. Nie stwarzamy w ogóle sytuacji bramkowych. Do Podbeskidzia podeszliśmy z szacunkiem, ale po stałym fragmencie szybko straciliśmy bramkę i wszystkie przedmeczowe założenia wzięły w łeb. Dla mnie nadzieją jest to, że w Krakowie podnieśliśmy się po stracie bramki, ale w tej chwili lepiej, żebyśmy nic nie mówili, a pokazali na boisku, że potrafimy. Te same tłumaczenia są już na pewno nudne dla dziennikarzy i kibiców. Po prostu trzeba zacząć grać - zaznaczył rozgoryczony Telichowski.

Źródło artykułu: