Lech Poznań nie wytrzymuje presji? "Ona przeszkadza co najwyżej przed meczem"

Nie brakuje głosów, że Lech nie wytrzymuje presji związanej z walką o mistrzostwo Polski. Jak do tych zarzutów odniósł się kapitan zespołu?

- Presja była, jest i będzie. Każdy musi sobie z nią radzić, przy czym ona jest wyczuwalna głównie przed meczem. Już w trakcie gry nikt o niej nie myśli. To nie jest tak, że biegając po boisku ktokolwiek czuje, że ciśnienie plącze mu nogi - wyjaśnił Łukasz Trałka.

Kolejorzowi co jakiś czas zdarzają się wpadki podobne do tej z niedzieli. Czy w obecnym sezonie ich limit się wyczerpał? - Dobrze by było, gdyby okazało się to prawdą. Mecz z Jagą nie był w naszym wykonaniu dobry, ale nie chcę już nim żyć. Każdy z nas wie, co zrobiliśmy źle, jednak nie można teraz trzymać głowy nisko. Taka postawa byłaby pozbawiona sensu. Wszystko jest jeszcze do wygrania, mamy przed sobą pięć spotkań. Za nami zimny prysznic, a środowe starcie ze Śląskiem Wrocław pokaże jaka będzie reakcja. Nikt nie zakładał, że w niedzielę przegramy, lecz z tego punktu widzenia dobrze się stało, że tak szybko nadchodzi okazja do odkucia się - zaznaczył kapitan wicemistrza Polski.
[ad=rectangle]
Jak podopieczni Macieja Skorży poradzą sobie z grą co trzy dni? - Każdy mecz kosztuje dużo sił, ale nasza dyspozycja fizyczna jest dobra. Uważam, że pod tym względem nie mamy się czego obawiać - dodał Trałka.

Przed rundą finałową powstała społeczna akcja mająca na celu ściągnąć na trybuny Inea Stadionu jak najwięcej kibiców. Dzięki tym działaniom na potyczce z Jagiellonią pojawiło się niespełna 4 tys. osób, które wcześniej na mecze nie przychodziły. Jak można ich przekonać, by się nie zniechęcili? - To możemy zrobić wyłącznie na boisku. Czego bym teraz nie powiedział, nie będzie to mieć większego znaczenia. Inna sprawa, że prawdziwy kibic jest z zespołem na dobre i na złe, dlatego mam nadzieje, że ci wszyscy ludzie w środę wrócą na trybuny - przyznał.

Komentarze (0)